piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 3 - Harry

Zabawny. Idealne słowo opisujące początek tej walki. Czarnowłosy mężczyzna w ogóle nie pasował do tego zrzędy przed nim. Prawdę mówiąc, nie zwracałem na nich uwagi dopóki nie skończyli na ziemi bijąc się nawzajem. Byłem zbyt zajęty rozwianiem z Markiem i Davie’m o wczorajszej kolacji z moimi rodzicami, na którą "nie mogli iść" z powodu jakiegoś obowiązku w domu związanego z Xboxem.


Wiedziałem, że oni po prostu próbują uniknąć kłopotliwych pytań, moi rodzice zawsze pytali o ich dziewczyny (nie tylko dziewczyny oni po prostu się tego uczepili, jeden z powodów, dlaczego oni nigdy nie chcieli rozmawiać o tym z dorosłymi), skarżą się na dziecinne zachowanie swoich dzieci i te ich wszystkie kwestionariusze, dlaczego nie chcą jeszcze studiować czegoś na uniwersytecie. 
Moja rodzina nie byłą zbytnio sympatyczna, a ja byłem całkowicie tego świadomy, ale przynajmniej myślałem, że dadzą mi jakieś wsparcie, kiedy moja mama zacznie narzekać, o tym jak bardzo leniwy się staję i jak potrzebuję zachęty by przejść dalej z moim nudnym życiem. Jej zachętą zwaną również jako dziewczyna, Charlotte Husher, będąc bardziej szczegółowym. Charlie była wspaniałą dziewczyną. Lubiła się uczyć, była cholernie ładna i słodka, zawsze pomagała ludziom. Była również córką najlepszej przyjaciółki mojej mamy ze szkoły średniej, i to właśnie, dlatego chciała żebym z nią był, mimo, że było źle. Ale ja nie byłem jeszcze gotowy na związek, a ona nie potrafiła tego zrozumieć. To, dlatego potrzebowałem chłopaków, ale oni woleli uniknąć całego wstydu i po prostu zostać w domu i śmiać się na myśl o mnie zupełnie samym z moją rodziną.

 Przestałem narzekać na to jak nudno było wczoraj, kiedy usłyszałem ludzi plotkujących o tej dwójce na ziemi i nie mogłem powstrzymać się od rozkoszowania się tym widokiem. To było całkiem zabawne, jak malutki facet próbował reagować na ciosy tego marudnego chłopaka. 


-Dziesięć dolców, że duży chłopak skończy na podłodze.- Davie zaśmiał się i nie mógłbym kiedykolwiek odmówić zakładu. Zawsze lubił grać w inny i wbrew wszystkiemu logiczny sposób, choć to zawsze kończyło się jego załamaniem. 
-Chodźcie, spójrzcie na tego faceta, wygląda jak mysz walcząca ze słoniem. Jestem za.- Mark roześmiał się i po po prostu zgodził się, patrząc na Davie jakby mówiąc: „człowieku ty nigdy się nie nauczysz, prawda?"
 Następne minuty były trochę rozpraszające wiec wciąż się gapiliśmy na chłopców mówiąc sobie coś co chwile na ucho i starając się dowiedzieć ile czasu to zajmie, by ten chudy zaczął błagać o litość; praktycznie myślałem, że to stanie się zaraz, ponieważ jego twarz już mocno krwawiła. Zabawa nie trwała zbyt długo. Po paru sekundach dziewczyna podeszła do nich i wyglądała na bardzo przejętą. Pewnie chodziła z tym krwawiącym. Tak, na jej miejscu też bym się bał. Chłopaczek miałby naprawdę dużego farta gdyby przeżył tę walkę.

 Zaskoczyła nas kiedy zbliżyła się trochę bardziej do tego dużego mężczyzny. Miała przerażenie w oczach, ale nie martwiła się o siebie czy o zakrwawionego chłopaka, tylko o tego drugiego. Z jakiegoś powodu bała się o tego wielkiego słonia, który miał właśnie publicznie zabić człowieka przy dużej ilości przerażonych i rozbawionych świadków.

 
Krzyczała coś na niego, ale przez ten czas nie mogliśmy nic usłyszeć, bo szepty każdego z nas topniały razem i tworzyły całkiem nieprzyjemne brzęczenie dla naszych uszu. Patrzyłem przez chwilę, starając się zrozumieć, co ona robi, dopóki chłopak naprawdę się wkurzył i odwrócił do niej popychając jej kruche ciało na stoły, wokół nas. 
Krew zaczęła szybciej biec w moich żyłach i czułem moje gorące od gniewu policzki. Starałem się iść w kierunku dziewczyny, by jej pomóc, ale tłum ludzi wcale mi w tym, nie pomagał. Byli wszędzie, szeptali, patrząc niezgrabnie na dziewczynę na podłodze, starając się chronić ją przed agresywnym facetem, który jest teraz w posiadaniu grupki facetów, którzy robią mu wszystko, co on zrobił tamtemu chłopakowi. 
Widziałem jak dziewczyna próbowała niezdarnie wstać, bezskutecznie. Jej głowa krwawi, a fakt, że zdałem sobie z tego sprawę z tak dużej odległości między nami, świadczył, że uraz był poważny, bardzo poważny.
-Kurwa! Davie zadzwoń po karetkę, Mark pójdź po ochronę- Krzyknąłem do kolegów biegnących za mną, kiedy szedłem naprzeciw grupie na środku pomieszczenia i próbowałem rozdzielić ich dopóki nie przyjdzie ochrona. Mój wzrok był wciąż skupiony na dziewczynie, która wydawała się całkowicie zagubiona i przestraszona podczas oglądania tego wszystkiego co się działo wokół niej. Wyglądało to jakby nie wiedziała co się dzieje dopóki umundurowani mężczyźni się pokazali i zakuli przed chwilą bijących się mężczyzn. Wtedy jej oczy się szeroko otworzyły i kolejny raz starała się podnieść swoje ciało szukając oparcia w słupie obok niej. Jej nogi znów odmówiły posłuszeństwa i zanim zdążyła upaść, podtrzymałem ją.
-Hej, hej, nie męcz się musisz udać się do szpitala. - starałem się brzmieć przyjaźnie i pomocnie, aby sprawić by mi zaufała i aby pozwoliła mi  doprowadzić się do karetki, ale złe spojrzenie jakim mnie obdarzyła świadczyło, że nie cieszy jej moja obecność. Co zrobiłem, by zasłużyć na to palące spojrzenie ?

- Przykro mi, ale nie mam na to czasu. - tak naprawdę nie mówiła szczerze "przepraszam", ona tylko starała się nie brzmieć zbyt niegrzecznie, co zdecydowanie jej nie wyszło. Kiedy próbowała się wyrwać z mojego uścisku ponownie straciła równowagę, z jej ust uciekł cichy jęk, a ona ponownie wpadła w moje ramiona.
- Poważnie, trzeba iść do szpitala, krwawisz. - próbowałem jeszcze raz, uśmiechając się do niej ciepło i oglądając uważnie, jak jaj palce wędrowały przez jej głowę, wyglądała na zaskoczoną, widząc krew na swoich rękach, co było widać w jej oczach. Wyraz jej niebieskich tęczówek na sekundę nieznacznie się zmienił, ale potem wydawała się niezainteresowana tym, co się z nią dzieje, była bardziej zmartwiona o coś innego, nie mogłem odgadnąć o co.

- Naprawdę, mogę iść do szpitala później. Teraz pozwól mi odejść. - jej głos był bardzo słaby, na pewno nie chciała aby tak zabrzmiał. Objąłem ją ramieniem i zacisnąłem rękę wokół jej talii, żeby mogła mieć podparcie i chodzić bez upadku. Miała zawroty głowy - to było dość oczywiste - nawet jeśli próbowała nie mogła sprzeciwić się mojej próbie pomocy. Nasz krótki spacer minął w milczeniu, wkrótce umieściłem  ją wewnątrz karetki, obserwując jednocześnie pielęgniarki zamykające drzwi i samochód, znikający powoli z mojego widoku.

Zatrzymałem się na chwilę - nie wiem na jak długo - patrząc na pustą ulicę, podczas gdy deszcz cicho padał. Samochody policyjne już odjeżdżały,  i mogłem zauważyć, jak napięty był wielki facet siedzący na tylnym siedzeniu,  jego głowa opuszczona była w dół, gdy czekał na policjanta, rozmawiającego z jednym z chłopaków, który obserwował walkę sprzed kilku minut.
  
***

-Mamy jeszcze zamiar obejrzeć ten film? Ponieważ zostało niewiele czasu przed jego rozpoczęciem- Davie pojawił się obok mnie klepiąc moje ramię z uśmiechem na twarzy-A i jeszcze jedno, wisicie mi dziesięć dolców- Mark pojawił się obok mnie i razem patrzyliśmy na Daviego zmieszani. 
- To, się nie liczy! Cała grupa była przeciwko niemu.On by wygrał, gdyby był tylko on i mały facet, przecież wiesz! - Mark protestował, a ton jego głosu wzrastał nieznacznie z sekundy na sekundę.

- Założyliśmy się, że duży facet skończy na podłodze. Dziesięć dolarów, dajcie tatusiowi. - on po prostu otworzył dłoń do nas i śmiał się, wyraźnie rozbawiony. Przewróciłem oczami przed wyciągnięciem dolarów z mojego portfela. Mark był zdecydowany, aby mu go nie dawać, ale w końcu się poddał.

- Dobrze, Davie. Wygrałeś ten zakład. Ale musisz kupić popcorn. - ostrzegałem, a on tylko skinął głową, obdarzając nas ja-wygrałem-a wy-przegraliście wzrokiem. To nie wkurzyło mnie tym razem, może byłem w końcu przyzwyczajony do jego przesadzonego ego, kiedy coś wygrał. Tak, być może to było powodem.

Tak naprawdę nie zwracałem uwagi na sceny na ekranie, czy cokolwiek co było w filmie. Ktoś siedzący za mną po prostu nie mógł się zamknąć przez cały film, a Mark i Davie byli zbyt zajęci rzucaniem popcornu na staruszków dwa rzędy do przodu. Czasami myślę, że moi rodzice mieli rację, że oni są czasami zbyt dziecinni i zadałem sobie pytanie, dlaczego wciąż z nimi przebywam.

Po tym w końcu się skończyło, wyszliśmy z sali, oddając okulary 3D, a ja od razu sprawdziłem mój telefon, aby zobaczyć, jak wiele połączeń, otrzymałem w ciągu tych kilku godzin. Co ciekawe, nikt do mnie nie dzwonił, co było dość dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że zawsze ktoś mnie gdzieś potrzebował, żebym coś dla nich zrobił. Czasami był to facet ze szkoły, domagając się ostatniego zadania, jakie nauczyciel zadał lub jeden z moich przyjaciół, zapraszający mnie na jakiś dzień, w którym będę musiał zostać z najlepszym przyjacielem dziewczyny, którą starali się zaciągnąć do łóżka lub wiele innych głupich rzeczy, których nie mogłem wymienić.

- Hej, Haz! Czy możesz zwrócić uwagę na naszą rozmowę?- Mark szturchnął mnie i odwróciłem się gwałtownie, próbując przypomnieć sobie, o czym oni mówili, ale ja po prostu nie mogłem, bez znaczenia ile wysiłku zrobiłem.
- Człowieku, musisz przestać to robić. To irytujące.- przewrócił oczami i po prostu uniosłem jeden z kącików moich ust w uśmiechu.

- Jestem pewien, że para staruszków myśli, że jesteście o wiele bardziej denerwujący niż ja.- Davie tylko zachichotał, gdy Mark lekko uderzył mnie w ramię. Udałem, że mnie to zabolało.

- Ała!- sarkastyczny ton mojego głosu tylko sprawił, że ponownie przewrócił oczami, ignorując mnie, gdy Davie mówił o jakiejś imprezie, na którą chcieliby żebym przyszedł w najbliższy weekend, widocznie ich rodziców nie będzie, a oni mają cały dom dla siebie. To była jedna z zalet posiadania swojego własnego mieszkania, nie musiałem teraz czekać aby być sam - zwykle musiałem wyrzucać ludzi, bo najwyraźniej myśleli, że moje mieszkanie było jakimś klubem czy coś - ale przynajmniej mogłem być zupełnie sam kiedy wszyscy już wyszli.

Davie próbował mnie przekonać, aby pokazał się na tej imprezie, gdy nagle jakiś urzędnik pojawił się za nim i położył mu rękę na ramieniu, zwracając naszą uwagę. Czy zrobiliśmy coś złego? A przez my mam na myśli oni.

- Cześć chłopcy, jest ktoś z was, kto nagrywał walkę sprzed kilku godzin? - patrzył na nas przez chwilę, czekając na naszą reakcje, a ja pokręciłem przecząco głową.

-No to może ktoś inn..

- Tak. To ja. - Mark przerwał mi, biorąc telefon z kieszeni i przekazując go oficerowi. Kiedy zobaczył, że wpatruję się w niego, wzruszył ramionami, jakby to nie było nic wielkiego.

- Co? To było zabawne, a ja myślałam, że mam dobry dowód, aby przekonać Davie, że wygrałem zakład, a nie on.

- Myślałem, że pomagaliście temu facetowi.- ledwo wyszeptał, patrząc kącikiem oka w oczy oficera, który oglądał uważnie film.

- Davie był gotowy im pomóc, wszystko nagrałem.

- Przez cały czas przy tym byliście? - oficer wreszcie skupił swój wzrok na nas, pokiwałem głową a on przyjaźnie się uśmiechnął.

- Wspaniale. Potrzebuję trzech z was u mnie w biurze, musicie złożyć oświadczenia.

Oh wspaniale. To zajmie resztę naszego wieczoru.

--------------------------------------
Macie tu rozdział weekendowy. Kolejny za tydzień :)

czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdział 2 - Kristen

P.S. Kirsten i Scarlett to ta sama osoba. Ona ma dwa imienia, dowiecie się dlaczego w dalszej historii. Bądźcie cierpliwi.

 Tyler zawsze posiadał tą dziwną rzecz w swoim zachowaniu. Nie mógł znieść patrzenia na innego mężczyznę ( jego przyjaciele byli wyjątkami ) śmiejącego się ze mną, rozmawiającego ze mną, a nawet tylko patrzącego na mnie. Nie było to problemem dopóki nie dorósł, jego hormony nie zaczęły przejmować kontrolę nad jego ciałem i doprowadzały do go szaleństwa coraz łatwiej. Poza tym, powiem, że nie byłam tą „atrakcyjną dziewczyną” w tamtym wieku (z resztą wciąż nie jestem), ale ostatnie parę lat wiele zmieniły,
ale przez ostatnie kilka lat wszystko się zmieniło, mam na myśli jego zachowanie.

Ostatnie miesiące były najgorsze; wszystko wymykało się spod kontroli i naprawdę zaczynałam się bać.


Dlatego starałam się uniknąć większości tych wszystkich głupich spojrzeń tej małej grupki chłopaków w drugiej kolejce przed ladą. Cholera, czy Ci ludzie nie mogą po prostu  zamówić ciut szybciej? Dlaczego tak trudno wybrać wielkość popcornu do zjedzenia po wszystkim? Trzy pieprzone opcje, chłopie! Pięciolatek zrobiłby to szybciej. 
Tyler, jak się obawiałam, zauważył to. Jednego chłopaka w szczególności (ciemne włosy, zaczesane żelem na jeża, zielone oczy, blada twarz, ogromne różowe usta), który  wpatrywał się we mnie, jakbym była ostatnią szklanką zimnej wody, w te ekstremalnie gorące dni, kiedy jesteś spocony jak świnia i starasz się prawidłowo oddychać. Jeśli wiesz co mam na myśli, choć w to wątpię.
 Jego wzrok na mnie był taki pożądliwy. To stawało się coraz bardziej niekomfortowe. Nie tylko dlatego, że Tyler miał go na oku, ( co muszę stwierdzić było poważną sprawą, bo był coraz bardziej wkurzony), ale również dlatego, że ja dokładnie wiedziałam, co się dzieje w jego głowie. Nie byłam żadnym rodzajem medium, czy kimkolwiek kto czyta w ludzkich umysłach, ale nie trudno było się domyślić tych, wszystkich brudnych myśli przebiegających przez jego umysł, kiedy ten głupi uśmieszek gościł na jego ustach przez cały czas, osiągając taką intensywność w swoich oczach, że nawet ja byłam wkurzona.


Do cholery, za kogo on się uważał by patrzeć na mnie jak na jego sex zabawkę czy uosobienie jego najskrytszych fantazji?? Czemu wszyscy mężczyźni zawsze patrzyli się na mnie tak jak on i myśleli o tych niedojrzałych rzeczach i marzyli o tym jak to by było zabrać mnie do swojego domu? Nie wspomnę o tych nieudanych próbach flirtowania ze mną, czasami więcej niż jeden raz. Nie zauważali oni tego wielkiego i humorzastego mężczyzny stojącego po mojej lewej stronie? (tak, Tyler miał tą obsesję stawania po mojej lewej stronie. Nie byłam pewna czemu...może wierzył, że stoi bliżej mojego serca, może miał  inny niezrozumiały dla mnie powód).

 Za każdym razem tych paru niegrzecznych chłopców błogosławionych wielkim poziomem inteligencji kończyło z krwawiącymi nosami, ponieważ nie byli na tyle mądrzy by się zamknąć i uciec kiedy oczy Tylera zaczynały się czerwienić i jego pięści się zaciskały. Place wpijające się w jego własne dłonie tak mocno, że zostawiały po sobie ślady na skórze.

 Najwyraźniej oni lubią niebezpieczeństwo i na pewno nie obawiają się o swoje życie, bo jestem pewna, że Tyler ich dla mnie zabije. Mam na myśli przeze mnie.

Te zielone oczy ponownie na mnie patrzyły, ręce Tylera były mocniej zaciśnięte na moim przedramieniu. Zaczęło robić naprawdę poważnie.

Mimo, że on stał tu obok mnie  napięty, grupka chłopaków doskonale wiedziała, że dziewczyna, na którą patrzą, miała właściciela, wcale się tym nie przejmowali. Czarnowłosy facet szepnął coś do swoich przyjaciół, a zaraz po tym zrobił coś, czego nie powinien robić; podszedł do mnie.

 O kurwa! Odwróciłam się i starałam nie skupiać uwagi na chłopaku zmierzającym do nas i próbowałam też jak najlepiej odwrócić uwagę Tylera. Jego pięści  były wciąż zaciśnięte i przysięgam, że mogłam zobaczyć jego żyły wystające ze skóry. Były gotowe do wybuchu. Mogłam poczuć jak krew przepływa przez jego ciało. Doskonale wiedziałam, co się wydarzy. Ostrożnie złapałam dłoń Tylera - tą którą trzymał mnie za rękę tak mocno, że aż bolało -, rozluźniłam jego palce i pogładziłam je, splatając nasze ręce. Moja wolna ręka owinęła się wokół jego bioder, stanęłam na palcach, by pocałować go lekko w policzek, który aż płonął.

 - Tyler...- wyszeptałam, ale on w ogóle nie zwracał na mnie uwagi. Wątpię, czy on chociaż zauważył, że już mnie nie trzyma. Jego oczy były takie ciemne, kiedy patrzył na chłopaka, który ciągle powoli się do mnie zbliżał.

Starałam się jak najlepiej pozostać blisko ciała Tylera i powiadomić tego głupiego, czarnowłosego faceta, że mam chłopaka. Jednak jego to nie interesowało. Czy ja wyglądam jak dziwka, czy co?

Ten cholerny, drugi chłopak przyszedł i Tyler odepchnął mnie z dala od siebie, przez cały czas czekał, a ogień wciąż grał w jego oczach.

-Hej, ty, piękna laseczko. Próbujesz drażnić mnie razem z tym wielkim tutaj? - poklepał pierś Tylera, patrząc na mnie figlarnie. Ja naprawdę nie rozumiem, dlaczego nie był jeszcze na podłodze, prosząc o szybką pomoc. Dlaczego Tyler czeka tak długo? - On nie wydaje się odpowiednim ciebie, piękna? - tym razem złapał mnie za nadgarstek, ale ja nic sobie nie robiłam z jego uścisku, spojrzałam tylko głęboko w jego oczy z moim najlepszym co-ty-właściwie-do-mnie-pieprzysz spojrzeniem. Oh, powinien za to przeprosić.


Tyler zaśmiał się i ruszył swoją głową z jednej do drugiej strony, oddając dźwięk pękanych kości jego szyi. To zawsze sprawiało, że przechodził przeze mnie dreszcz i przyznaję, to nie było miłe uczucie. Nie po tym kiedy nauczyłam się, co przychodziło zaraz po tym ruchu.

„Zabawny chłopiec, ale ona jest moja.” I to było wszystko co powiedział przed chwyceniem zielonookiego za szyje i wykierowaniem swojej pięści w jego twarz by trafić go prosto w nos. Chłopak skończył krwawiąc (Tyler miał wystarczająco dużo czasu by nauczyć się jak zrobić to przy jednym uderzeniu) ale, zaskakująco, on nie uciekł, ani nie spojrzał na Tylera jakby był wystraszony na śmierć. On… się zaśmiał? Co do diabła on robił?

 Wtedy właśnie wszyscy już na nas patrzyli, ale nie czułam się w ogóle zażenowana. Byłam po prostu do tego zbyt przyzwyczajona. Prawdopodobnie nie do tego, co miało nadejść.

Facet (chudy i bezużyteczny w porównaniu do Tylera) uderzył  go z powrotem, a to wyglądał jakby Tyler był dręczony przez muchy. Jego uśmiech rósł i wydawał się w pełni rozbawiony, choć nadal cholernie wkurzony. Całkowicie tracił kontrolę, a ja wiedziałam, że to gra dla niego. On nie przestanie dopóki jego przeciwnik nie przyzna się, że przegrał.

Mniej niż sekundę później Tyler skoczył na faceta z kolanami po obydwóch stronach jego talii, a jego pięść była dosłownie na twarzy czarnowłosego chłopaka. On nie miał litości czy poczucia winy. Miał zamiar zabić tego faceta.

-Tyler-krzyknęłam i podbiegłam w jego kierunku, próbując z całej mojej siły aby odciągnąć go od tego chłopaka.-Tyler! Wystarczy. Zostaw go!- nie słuchał mnie i oczywiście nie byłam nawet wystarczająco silna, aby chociaż poruszyć palcem. A to, że ranny chłopak wciąż się śmiał tylko bardziej wkurzało Tylera.

-Taką zmartwioną dziwkę tu masz, co?- zażartował, przysięgam, że chciałam go uderzyć, ale wiedziałam jak to się skończy. Najwyraźniej Tyler zapomniał.

-Przestań Tyler! To nie jest tego warte!- próbowałam jeszcze raz, ale był zbyt pochłonięty tą "grą".

-Zamknij się i zostaw mnie w spokoju!- zatrzymał się na chwilę, by móc użyć siły przeciwko mnie, popychając mnie na kilka poplamionych stolików wokół pokoju. Jedyne, co słyszałam to dźwięk mojej głowy uderzającej o coś twardego i przez chwilę czułam się całkowicie oszołomiona. Moje ciało było zdrętwiałe i nie mogłam znieść bólu w tyle mojej głowy.

Do tej pory, każda osoba zdecydowała się przesunąć i zrobić coś z trwającą walką. Trochę za późno, dranie, nie sądzicie?

Grupka chłopców, która przyszła z czarnowłosym podeszła do bijących się i odepchnęła Tylera, odwdzięczając się mu za to co zrobił ich koledze. Czemu nikt nic nie robi? Jest ich prawdopodobnie pięciu przeciwko jednemu i nawet jeżeli Tyler był  bardzo silny, nie był w stanie pokonać pięciu na raz!

 Spróbowałam się podnieść, ale moja głowa bolała jak cholera i ledwo mogłam utrzymać rękę na niej. Przez następne parę minut ci chłopcy bili Tylera dopóki ten nie mógł się już ruszyć i dopiero wtedy przyszła ochrona. Około dziewięciu czy dziesięciu mężczyzn w mundurach podbiegło do chłopców i złapało ich za nadgarstki, zakuło w kajdanki i wyprowadziło z kina. O boże tylko nie to!

 
 Opierając się o kolumnę obok mnie, udało mi się wstać, jedna z moich rąk trzymała moje ramię, które również zaczęło mnie boleć. Moje stopy były wciąż zdrętwiałe i to było trochę trudne, by utrzymać moją wagę w tym momencie, ale musiałam coś zrobić. Wiec zagubiona we własnych obawach nawet nie zauważyłam kiedy moje nogi nawaliły i upadłam, nie uderzając ziemi, tylko dlatego ze para rąk mnie złapała.

 -Ej, hej. Nie przemęczaj się. Musisz udać się do szpitala.- facet spojrzał na mnie ze zmartwionym uśmiechem, a jego ramiona wciąż wspierały całe, moje ciało.

-Przykro mi, ale nie mam na to czasu.- mruknęłam, zanim spróbowałam jeszcze raz wstać i ponownie upadłam, czując jego ręce na moich plecach.

-Poważnie musisz iść do szpitala, ty krwawisz.- moja ręka od razu powędrowała z tyłu mojej głowy, a ja zrozumiałam, że była cała czerwona i mokra, przez pojedynczą sekundę przełknęłam gule w gardle i obawiałam się tego, co może się ze mną stać. Ale to uczucie szybko przeminęło. Miałam dużo więcej ważniejszych rzeczy do zrobienia przed zadbaniem o to. To zdecydowanie mogło poczekać.

Starałam się poruszyć, ale facet trzymał mnie przy sobie mocno i sprawił, że owinęłam swoje ręce wokół jego ramion, więc mogłam mieć podparcie, by chodzić bez upadku.

-Naprawdę, mogę iść do szpitala później. Teraz pozwól mi odejść.- nie pytałam go, czy to zrobi. To był rozkaz, ale mój głos był tak słaby, że nie sądzę, żeby to brzmiało tak, jak powinno. Chłopak nie raczył mi nawet odpowiedzieć; po prostu odszedł i wkrótce (nie mam pojęcia jak) byłam wewnątrz  karetki.

I doskonale wiedziałam, co będzie, jeśli nie pójdę po Tylera w tym samym momencie, ale zanim mogłam zaprotestować, poczułam się całkowicie słaba. Ludzie zaczęli krzyczeć wokół mnie, bo zdaje się, że straciłam zbyt dużo krwi i w każdej chwili mogłam zemdleć.

środa, 25 grudnia 2013

Rozdział 1 - Harry ( Prolog )

                                                                     Harry

To nie  tak, że powinienem się w niej zakochać. Myślę, że to dość oczywiste, że nie powinienem. A jednak.
 To było zupełnie nieuniknione po czasie spędzonym wspólnie; albo powinienem chyba powiedzieć, że raz musiałem ją zmusić, aby ze mną została, zupełnie wbrew jej woli. Chociaż nadal uważam że jej się to podobało. Ona nawet zaśmiała się kilka razy a jej oczy błyszczały, tak myślę. To nie jest tylko moja wina, właściwie nie wiem jak to się stało, i na pewno nie byłem gotowy na taką dziewczynę jak ona. Nie była łatwa i prawdopodobnie nigdy nie będzie, ale jest wiele powodów dla których jest jaka jest.

 Nigdy nawet nie sądziłem, że uda mi się ją zmienić. Nie robiłem tego aż do teraz i nie zrobię tego więcej; przynajmniej nie w najbliższym czasie. Raz popełniłem błąd próby zmienienia jej, i nie skończyło się to dobrze. Żadna z prób nie była zupełnie szczera. Prawdopodobnie po prostu wierzyłem, że mogłem odsunąć tą złą stronę daleko w tył tak, aby lepsza była na pierwszym planie.

 Myliłem się.

 To znaczy, tak, były te chwile, ale to było tak rzadkie iż zaczynam się zastanawiać czy one naprawdę istniały. Czasami po prostu myślę, że to był sen, kilka dobrych rzeczy, no wiecie ? Nie czuje się dobrze kiedy o tym myślę, ale czuję się też źle wiedząc, że nie mogę zrobić nic dla osoby, na której mi najbardziej zależy. Zdradzę wam, że to straszne uczucie.
Byłem tak naiwny, aby uwierzyć że mogę coś faktycznie dla niej zrobić. Cóż, ja tylko upadłem dla tej irytującej i upartej dziewczyny, straciłem czas, mój sen, mój umysł, moją racjonalność i za co? Nic, tylko kilka napojów i śmiech w nocy, a następnie szybkie przeprosiny w odległości kilku kroków prowadzących do drzwi.

Wciąż nie mogę przestań myśleć o tym złamanym uśmiechu, o tym że nigdy nie dostrzegę jej oczu, tych oszałamiających niebieskich oczu. Nie mogę przestać myśleć o tym jak delikatna jest jej skóra, o wszystkich sporadycznych momentach kiedy pozwalała mi dotykać ją. Przypuszczam, że to mrowienie które miałem to tylko głupie uczucie, rzeczywiście dało mi dużo do myślenia. Powinniśmy być razem, ale nie powinniśmy. To krystalicznie jasne.

Od samego początku mnie ostrzegała. Mówiła mi, że nie powinienem się do niej zbliżać ani zaczynać się nią interesować. Ale to zrobiłem i teraz chce sobie za to dać w twarz. Chociaż i tak wiem, że bolałoby to dużo mniej niż świadomość, że nie mogę jej mieć i od tego, że żyła swoim życiem tak jakbym nie był jego częścią, nawet małą.  Prawda jest taka: ją to nie obchodzi. Nie obchodziło i obchodzić nie będzie. W głębi duszy to wiedziałem. Ale ja po prostu mógłbym  zrobić cokolwiek , aby to zmienić. Potrzebowałem jej tak bardzo, i myślałem że mogę sprawić że coś do mnie poczuje. Prawdę mówią, może jeśli spotkałbym ją wcześniej, coś mogłoby się wydarzyć, ale nie spotkałem, i pozostałem nalegając na coś , co prowadziło donikąd.


Ale cholera, chciałbym móc opleść ją swoimi ramionami i przytulać ją każdej nocy przed snem. Chciałbym całować jej usta i śpiewać dla niej miłosne piosenki za każdym razem, gdy ona będzie smutna, przygnębiona (Boże, wiem jak często się tak czuje ). Chciałbym móc budzić ją pocałunkami i łaskotać tylko po to, by zobaczyć ją uśmiechającą się. Przynajmniej chciałbym umieć nienawidzić ją za wszystko, przez co musiałem dla niej przejść, ale po prostu nie mogę. Nie mogę myśleć o niej i być złym w tym samym momencie, nie mogę czuć się źle za spędzanie dużej ilości mojego czasu przy niej, nie żałuję dnia kiedy ja poznałem, ponieważ wciąż mam nadzieje, że będę ją miał. Rozsądna strona mnie mówi, że to się nie stanie, tak jak dziewięćdziesiąt dziewięć procent mojego złamanego serca, ale ten jeden procent sprawia ze chce ją mieć i być z nią bardziej niż mógłbym być z kimkolwiek wcześniej. 

Po prostu czuję  to tak intensywnie  gdy uświadamiasz sobie, że nie umiesz przestać brnąć w to dalej, to coraz bardziej się w tobie zagłębia każdego dnia. Zakochałem się. I wariuję. Moje życie nie ma znaczenia; wszystkie plany na przyszłość, wszystkie rzeczy, które chciałem zrobić, studiować, osiągnąć, nie mają znaczenia. Potrzebuję jej. Nie mogę zaprzeczyć. Próbowałem okłamywać siebie, ale za każdym razem gdy patrzyłem w lustro, widziałem pustkę w moich oczach, wszystko przez nią.  I nawet jeśli mam inne opcje , chciałbym prawdopodobnie trzymać się tego bólu i rozmyślać o niej w każdej wolnej sekundzie mojego życia, ponieważ jestem tak do tego uczucia przywiązany, że nie mogę pozwolić mu odejść. Nie czułem się tak jak teraz bardzo długo , i to sprawia że potrzebuję tego bólu by wiedzieć że żyję. Ona sprawia że znów czuję że jestem żywy. Ta buntownicza i nieustraszona dziewczyna sprawia że coś czuję. Jednak najgorsze uczucie prawdopodobnie mogę poczuć nadal.

Nie zmienię jej zdania. I wątpię że zawsze będę chciał sprawić by była moja ale jeśli czucie bólu jest jedynym sposobem aby zatrzymać ją w swoim życiu. Zrobię to.

Nie jestem dla niej. Oczywiście że nie jestem. I wszyscy dookoła mnie to wiedzą. Ale ich to nie obchodzi, nie wydają się rozumieć czegokolwiek co się ze mną dzieje. Nie oferują mi pomocy, oni chcą tylko udawać że ona nie istniała. Ponieważ wszystko co chcą zrobić to sprawić bym uwierzył że ona była pomyłką, że była częścią mojego życia która nigdy nie powinna istnieć. Oni chcą uwierzyć we wszystkie rzeczy które przez nią przeszedłem , albowiem one nigdy nie istniały. I chcąc czy nie chcąc nie mogę pozwolić temu odejść, nie mogę zostawić tego za sobą. Dlaczego ? Ponieważ chciałem ją. Potrzebowałem jej. Potrzebowałem Scarlett. Chciałem zakochać się w niej.
A może chciałem się tylko zakochać...

--------------------------------------
Heeej :)
A więc jest to tłumaczenie ( oczywiście za zgodą ) FF pt : "Damaged"
Będziemy tłumaczyły dla was te opowiadanie.
Mam nadzieje że pojawi się tu kilka komentarzy.
Zapraszamy również na naszego drugiego bloga ( Dark Louis )
Mam nadzieje że spodoba wam się ten FF :)
Miłego czytania *_*
Marysia i Martyna  - MM hahaha :D