poniedziałek, 13 stycznia 2014

Rozdział 5 - Harry

Najgorszą częścią posiadania głupich przyjaciół jest to że nigdy nie przestają być głupi , nawet wtedy, gdy jest to denerwując.  Jestem zmęczony i śpiący , a oni po prostu nie mogą wyłączyć tego cholernego radia gdy leci piosenka która wydaje  się być stworzony na złość. Rozumiesz ?
Tutaj jest problem z nauką muzyki - nagle zaczynasz nienawidzić piosenki która nie maja sensu , a twoi przyjaciele mówią, że masz gust muzyczny jak w latach osiemdziesiątych. 


Nie tak , że martwię się o to ale faktycznie puszczanie tej piosenki po prostu mnie wkurza. Ale  ja zwykle nie zwracam uwagi na ich dziecinne zachowanie , ale jest późno w nocy , gdy ulice są puste, a jedyne co mogliśmy usłyszeć w każdym rogu , to ta piosenka , i tak, czułem się nieswojo , bo prawie każdy w tym mieście mnie znał.

 Kiedy w końcu zatrzymałem  się pod domem Marka czułem się tak, jakby z moich  ramion spadł ogromny ciężar. Tak , Dave był dzieciakiem , ale Mark był jeszcze gorszy z tego powodu , że są często miał  problemy . Jednak nadal bał się, jakby miał dziesięć lat , i nie mogłem powstrzymać się od śmiechu , kiedy poprosił mnie o przysługę. 

 - Hej Hazza , możesz podejść ze mną do drzwi ? Założę się, moja mama nie śpi i chce wiedzieć , dlaczego nie było mnie tak długo .

 Jak powiedziałem wcześniej , nie mogłem powstrzymać się od śmiechu . Czy on mówił poważnie? 

 - Kim jaz jestem? Dobrym wujekiem , który obiecał mamie , że nie zostawi w potrzebie ? Człowieku, masz dwadzieścia lat.

 - Daj spokój, każdy rodzic chce aby jego syn miał   najlepszego przyjaciela . Potrzebuję wymówki za wrócenie  do domu  późno , myślę o tym, jak to powiedzieć Spędziłem wieczór w policji? To chyba nie jest najlepszy pomysł - zaśmiał się , ale widziałem w jego oczach podniecenie , i to mnie roześmiało  jeszcze bardziej .

- Wiesz , jeśli pójdziesz na studia , albo przynajmniej zaczniesz pracować  , nie będzie żadnych problemów . 

 - Widzisz to? To, co mówię . Ty jesteś najlepszym przyjacielem , który zrobi te wszystkie rzeczy dla mnie  . Dlatego moi rodzice cię kochają . Dlatego ja cię kocham.


- Dobrze , dobrze, dziękuję , doceniam to , ale musisz  wiedzieć, że nie jestem gotowy na poważny związek teraz - Mark zaśmiał się i mrugnął.

- Tak , wiem . Już obiecałeś to  Charlie. Rozumiem  . Nie można  łamać twojego serce - jego żart nie był naprawdę zabawny a on o tym wiedział 


Moje palce chwyciły kierownicę a twarz stała się poważna . Nawet Davey  na tylnym siedzeniu był trochę spięty , czasami mnie przerażało  , jak łatwo można uciszyć  moich przyjaciół .


 - Więc, co ... Idziesz ze mną?

- Oczywiście - powiedział, zanim zdążył cokolwiek pomyśleć, i otworzył drzwi. Wszedł do kuchni .  Usłyszeliśmy  odgłosy  matki chodzącej  po  kuchni . Wkrótce była przed nami , uśmiechała się ciepło do mnie i wyciągneła  ramiona  . Jej pierwsze słowa - słowa typowej mamy.

 - Jest bardzo zimno , nie możesz nosić czegoś cieplejszego ?

 Uśmiechnął się do niej i skinął głową .

 - Starałem się przekonać Marka do ubrania w coś przyzwoitego , ale wiesz , on jest taki uparty - spojrzał na mnie tak, jakby powiedział coś nie bardzo ładnego , prawdopodobnie mój uśmiech rósł coraz szerzej , jak również Pani Nichols .

 - Dlaczego tak długo? Zacząłam się martwić - Mark zrzucił ogromny płaszcz ,  i przytulił ją mocno

 - Cóż bilety zostały wyprzedane , musieliśmy iść na późniejszą godzinę, przepraszam - powiedział Mark , patrząc na mnie , czekając na reakcję , tylko skinął głową , podczas gdy ,  Pani Nichols spojrzała na mnie i uśmiechneła się .


- To dobrze , ale powinieneś  zadzwonić do mnie , nie pamiętasz? Rozumiem, że czujesz się nieswojo w pobliżu przyjaciół . Myślę, że Harry   nie ma mi za złe  , prawda Harry?

 Muszę pokonać siebie , tak aby nie śmiać się z tej sceny . Pani Nichols - niesamowite , że nie miała pojęcia o większości rzeczy i spraw , o których  myśleliśmy, lub zrobiliśmy.

 -  Oczywiście, że nie ! Wcale nie. Mark powinien zadzwonić , a ja mu o tym   przypomne następnym razem - zacisnął szczękę i tylko się uśmiechnął . - W każdym razie , jest późno , a ty jesteś chyba zmęczony . Dobranoc, pani Nichols . Dobranoc , Mark . Do zobaczenia jutro.

 - Dobranoc , Harold . Powiedz swoim  rodzicom,  że musimy  udać się na  herbatę i pogawędzić.  - Jestem pewna, że ​​będzie się nam dobrze rozmawiać

 - Na pewno .Do widzenia

Wracając do samochodu , Dave uśmiechnął się i pomachał do pani Nichols.

- Dobrze się dogadujesz z jego rodzicami . 

***

 Kiedy wróciłem do samochodu  , tylko jedno światło się  paliło. Oparłem czoło o szklane drzwi , aby lepiej  zobaczyć , co się dzieje w środku, ale  nie widziałem nikogo z wyjątkiem oficera Lawson, który leżał na krześle , skulony . Ale to było w jego zwyczaju .

Gdy zapukałem  przed wejściem ,oficer wyskoczył z krzesła , stracił równowagę i spada na podłogę . Zabawne widowisko .

 - Oficer Lawson ? - Uśmiechnąłem się , gdy wstał i kilkakrotnie uderzył rzęsami , a potem po prostu skupił się na mnie. Moje ręce były w kieszeni , wyciągnąłem  jedną z nich, i przywitałem się. 


- Hej, człowieku ! Możesz po prostu mówić do mnie - Leroy , nie ma policji wokół . Co ty tu robisz tak późno ?

 - No cóż , zostawiłeś nas bez żadnego wyjaśnienia , pomyślałem , że byłoby miło , aby zadzwonić i dowiedzieć się , czy nie potrzebujesz pomocy z tym facetem .

 - Och , nie martw się . Już wiem , dlaczego odszedł.

- To znaczy, że twoja młodsza siostra już powiedziała, jak zagroził odciąć nasze kulki lub coś w tym stylu - jego wyraz twarzy wydawał się zaskoczony , ale coś go trapi .

 - Tak, powiedziała mi o ... usunięciu  wideo i wysyłaniu świadków do domu , ale nie jestem pewien, czy  wspomniała o tym, jak wyrwać piłki . Mimo to, cieszę się, że wysłuchałeś  jej , bo ona nie żartowała . To jest niebezpieczne - śmialiśmy się , ale szybko dogoniło nas bolesne milczenie .



- Więc ... Nie masz filmiku , ale ...  Ja wciąż mam  przyjaciół i świadków. Jeżeli chcesz, aby dać świadectwo , zgadzamy się . To znaczy, to jest bardzo niebezpieczne dla twojej siostry.- Dzięki za pomoc ...- Harry .

 - Dzięki za pomoc , Harry, ale nie jest to konieczne.. Byłem rozczarowany w tym przypadku - wzruszył ramionami , moje oczy rozszerzyły się . Co ? Jego siostra może być poważnie ranna , dostać ogromny uraz głowy , a on był po prostu rozczarowany, w tym przypadku ?


 - Um ... Jestem pewien, że w centrum nadal ma pas bezpieczeństwa ...

 - Poważnie , stary , nie ma potrzeby , abyś nam pomagał  . To jest nie porozumienie. Zapomnij o tym .   Teraz idź do domu .


 Nieporozumienie ? Jakby  nie widział filmu , gdzie jego siostra i 'lata"  nad stołami i uderza głową o coś twardego ? Może grozili mu? Bez względu na to , jak się przekonał , wydaje się że to coś bardzo poważnego . To znaczy, dobry brat nie pozwolił by  na to prawda? Może on nie jest dobrym bratem .?

 Niezależnie od przyczyny, to nie jest moja sprawa , więc tylko skinął głową i wstał niezgrabnie , zastanawiając się, co powiedzieć .

- Idź do domu , człowieku - tak, to chyba dobry pomysł .- Tak , przed spotkaniem , Ofi ...- Leroy .- Cześć , Leroy , przyjemnego  wieczóru .- Cześć , Harry . Dziękuję za poświęcony czas .

Skinął głową i wyszedł , pchnął drzwi ramieniem ,a  ręce  miał w kieszeni . Kiedy zajrzał ponownie , Leroy był już na miejscu , w tym samym miejscu z gazetą na twarzy . Ten facet naprawdę dba o swoją siostre ? Nie wiem , ale byłem ciekaw reszty wieczoru , nawet jeśli miałem zamiar położyć się w łóżku wpatrując się w sufit ,tylko co mogę myśleć , dlaczego ona tak bardzo dba o drażliwego facet i dlaczego ona jeszcze nie zerwała z nim . Ponadto, dlaczego nie powiedziała mi swojego imię ?







 

Rozdział 4 - Kirsten


Cały obraz przed moimi oczami był jeszcze rozmazany i nie mógł się wyostrzyć. Wiedziałam, że będę się tak czuła jeszcze przez chwile i wiedziałam czemu - leki uspokajające. Nie była to dla mnie jakaś wielka niespodzianka. Czekałam na moment kiedy będę mogła znowu czuć moje ciało. 

Westchnęłam i usiadłam na łóżku wzrokiem szukając kogokolwiek  w pobliżu, lecz niestety byłam sama. Zbliżyłam rękę do tyłu mojej głowy i poczułam parę szwów, które wciąż mnie delikatnie bolały.
Ciche stęknięcie wypłynęło z moich ust, zamknęłam oczy i starałam się nie myśleć  za dużo ponieważ nawet to bolało. Po chwili poczułam rękę na moim ramieniu i znajomy dotyk.


-Już przytomna! Jak się pani czuje pani Kristen?- Powiedziała sprawdzając dokumenty i pisząc coś na papierze.
-Nic mi nie będzie, dziękuję Lano-Nie odpowiedziałam na jej pytanie i wcale nie musiałam. Nie upierała się nad tym by sprawić, ze poczuję się lepiej, znała mnie na tyle dobrze i wiedziała, że nie musi próbować robić czegoś takiego.
Lana była cudowną i przyjacielską kobietą około pięćdziesiątki, która pracowała w lokalnym szpitalu jeszcze przed moim przyjściem na świat. Zawsze była tu pielęgniarką i ludzie zdawali się ją lubić, nawet ja, dziewczyna która nie była zbytnio przyjazną osobą. Pierwszy raz spotkałyśmy się jakieś sześć lat temu i było jej bardzo trudno pomóc tak trudnej dziewczynie, jak mnie. Od tamtego czasu, Lana nauczyła się jak ze mną postępować, nawet jeżeli nie było to najłatwiejszym zadaniem. Ufałam jej i miałam bardzo dobre stosunki z jej jedyną córeczką- Evangeline, zazwyczaj nazywaną Angel, słodką dziewięciolatką, która zawsze wydawała się być szczęśliwa i wspierała każdego, nieważne co się stało.
Podczas kiedy Lana byłą wciąż skupiona na papierach, ja wstałam i starałam się utrzymać, tym razem mi się to udało. Schyliłam się i usiadłam na podłodze, by założyć swoje buty. Wiążąc buty, kątem oka patrzyłam na Lanę, która podeszła do mnie i delikatnie poklepała mnie po plecach. Rozpoznałam po jej dotyku, że jest zmartwiona, znowu. Ale nie odważyłaby się do tego przyznać, jeszcze nigdy tego nie zrobiła.


-Trzymaj się!-to były jedyne słowa jakie powiedziała. Podniosłam głowę i spotkałam jej wzrok-będziesz musiała również brać jedną tabletkę dziennie-pokazała mi małe opakowanie tabletek ciepło się do mnie uśmiechając-by złagodzić ból, no wiesz
-Dziękuję-powiedziałam biorąc opakowanie i wkładając je do kieszeni w mojej kurtce-będę je brała, obiecuję-Patrzyła na mnie jeszcze przez jakiś czas, po czym skinęła i lekko się uśmiechnęła
-Hej, Kirsten. W najbliższą niedziele są urodziny Angel, tort będzie około 19:00, przyjdziesz?- Jej oczy zabłyszczały z nadzieją i wiedziałam, ze naprawdę chce żebym tam była; choć ja nie byłam pewna czy Tyler zgodzi się przyjść ze mną. Kochał dzieci, ale nie lubił dużej  ilości osób wokół niego, wokół nas.
-Zrobię co w mojej mocy by tam być. Powiedz Angel by na mnie czekała. Teraz już naprawdę muszę iść, dziękuję Lana-kiwnęła głową jeszcze raz zanim szybkim rokiem opuściłam pomieszczenie. 

Zegar na ścianie wskazywał prawie 15 minut po północy, a moje serce prawie wyskoczyło mi z klatki piersiowej, jak długo tam byłam? Z tego co pamiętam około 3 godziny czy coś takiego. Ostatnim razem jak sprawdzałam godzinę na telefonie była 21, a Tyler i ja wciąż byliśmy w galerii
Kiedy szłam do drzwi wyjściowych, kilka znajomych twarzy uśmiechnęło się do mnie i ja po chwili pewnie odpowiedziałam tym samym, starając się jak najszybciej jak tylko mogłam. Wkrótce ciemne, nocne niebo było nade mną i poczułam chłodne powietrze uderzające moją skórę, wprawiając mnie w dreszcz.

Jeżeli zdecydowałabym się iść do urzędu policji, zajęło by to jeszcze więcej czasu, a to coś czego Tyler nie zapomni. Jestem pewna, ze jest już na mnie bardzo wkurzony. Najszybszą opcją była taksówka, która, na szczęście, stała na chodniku, a wysiadała z niej właśnie ruda staruszka z bagażem. Kierowca pomógł jej to wszystko wyjąć I jak tylko odeszła, usiadłam na tylnich siedzeniach i powiedziałam taksówkarzowi gdzie dokładnie chce jechać.
Wydawał się w ogóle nie spieszyć, wracając wolno na swoje siedzenie, ustawiając lusterko i zapinając pas przed ruszeniem. Jego powolne ruchy zaczynały mnie już naprawdę wkurzać, ale próbowałam dalej wybijać rytm palcami o moje uda, a nie krzyczeć na niego.
Miasto przemykało szybko za szybami, wszystkie światła były już wyłączone, wszędzie panowała cisza. Z wyjątkiem wnętrza taksówki, gdzie cicho leciały piosenki z lat 90’, przypominając odgłosem muzykę z wind.

-Czy moglibyśmy jechać trochę szybciej?- zapytałam w końcu, próbując nie wyjść na zbyt zdenerwowaną, co najwyraźniej się nie udało.
-Ulice są puste, nie ma potrzeby aby się spi...

-Świetnie, więc nie ma potrzeby aby jechać zbyt ostrożnie- ucięłam, prostując plecy i zerkając przez okno, po czym spojrzałam na lusterko, gdzie napotkałam podejrzliwy wzrok taksówkarza. 

Odchrząknęłam i próbowałam ukryć fakt, że zaczynałam czuć się naprawdę niekomfortowo. Kiedy znów popatrzyłam przed siebie, napotkałam jego spojrzenie, które wciąż skupione było na mojej osobie. 

-Ulica-powiedziałam, a on w końcu odwrócił wzrok , najwidoczniej zdenerwowany.
Wkrótce samochód zaparkował naprzeciwko mojego celu, a ja westchnęłam, próbując przygotować się psychicznie na to, co mnie czeka. Biorąc głęboki wdech otworzyłam drzwi, rzuciłam taksówkarzowi należne mu pieniądze i trzasnęłam drzwiami, dając do zrozumienia jak bardzo nieprofesjonalnie się zachowywał.
Zrobiłam kilka kroków w kierunku ciemnych szklanych drzwi, które popchnęłam, po czym weszłam do środka i udałam się prosto do lady widząc jak Leo odkłada magazyn i kładzie na ziemię splecione nogi. Wstał z obrotowego krzesła i pochylił się nad ladą przed nim i popatrzył na mnie tym wzrokiem pełnym wyrzutu, który tak dobrze znałam.
-Leo, proszę…

-Nie zaczynaj nawet, Kirsten. Nie wypuszczę go.

-W ogóle nie wiesz co się stało, daj mi wytłumaczyć…

-Dobrze wiem, co się stało. Widziałem nagranie i nie wydawał się mieć powodu dla którego zrobił to, co zrobił

-Jakie nagranie?-Usiłowałam przypomnieć sobie kogokolwiek nagrywającego bójkę, ale nic nie przychodziło mi do głowy. 

-Leo, on miał powód. Koleś znowu ze mną zadzierał, Tyler tylko mnie bronił.

-A pomyślałaś może żeby najzwyczajniej w świecie ignorować tych chłopaków? Tym razem mam nagranie, Kirsten, i zamierzam wpakować go za kratki na jakiś czas-Nie mogłam uwierzyć w to, co mówił. Tyler nie mógł iść do więzienia, prawdopodobnie ześwirowałby za kratkami. Leo wiedział o tym tak samo dobrze jak ja i przecież pomógł mi tysiąc razy wcześniej, więc dlaczego teraz robi takie problemy?

-Gdzie do cholery jest to nagranie? Chcę je zobaczyć.

-O nie, nawet go nie dotkniesz. Ten dupek cię skrzywdził i teraz za to zapłaci. Wystarczy tego, Kirsten. Jest jaki jest i go nie zmienisz, więc pozwól mu teraz zapłacić za wszystko, co zrobił-Leo odwrócił się i wyszedł zza lady żeby porozmawiać z facetami  siedzącymi po drugiej stronie pomieszczenia, najwyraźniej zniecierpliwionymi. Przynajmniej jeden z nich był. Blondyn wyglądał na zajętego śmianiem się z czegoś co powiedział mu ten niższy, podczas gdy facet z kręconymi włosami gapił się na podłogę z łokciami opartymi na kolanach; niecierpliwie tupał stopami. Znałam go – to chłopak, który odprowadził mnie do karetki. Przekląć go.
Przez dłuższy czas nie zorientował się, że go obserwuję, dopóki nie podniósł głowy, a jego wzrok napotkał mój. Półuśmiech na jego twarzy zagościł kiedy na mnie spojrzał, po czym wstał i podszedł do miejsca, w którym stałam. Co on, do cholery, robił?
-Cześć!-pomachał z daleka, zbliżając się z każdą sekundą-Wszystko w porządku?-zapytał w końcu, kiedy był już zbyt blisko jak na mój gust.

-Co ty tu robisz?- była to pierwsza myśl, jaka przyszła mi go głowy i nie żałuję, że to powiedziałam na głos, po czym zrobiłam krok w tył i spojrzałam na Leo rozmawiającego z pozostałą dwójką.
-Z jakiegoś powodu potrzebowali naszego zeznania, więc utknąłem tu na kilka godzin. Więc, wszystko okej?-Zeznanie? Świetnie. Leo pracował nad tym wyjątkowo ciężko. Pewnie miał już dość ciągłego pomagania mi, ale nie musiał iść aż tak daleko. Jeszcze raz na niego zerknęłam i zobaczyłam, jak oddaje jednemu chłopakowi telefon. Nie musiałam długo myśleć, żeby zrozumieć, że to oni nagrali całą bójkę i właśnie dlatego tu są. Gotowi by pomóc.

Musiałam mieć do nagranie.
Kiedy tylko Leo poszedł do łazienki, nie udzielając odpowiedzi zielonookiemu chłopakowi przede mną, podeszłam do siedzącej dwójki i patrzyłam się na nich, dopóki nie zauważyli stojącej przed nimi dziewczyny. Na chwilę zapadła cisza, w końcu niski zakaszlał niezręcznie.
-Możemy ci jakoś pomóc?- zapytał, patrząc podejrzliwie na kolegę.
-Właściwie, tak. Macie nagranie tej bójki?- wydawali się być zaskoczeni moim pytaniem, ale blondyn się uśmiechnął. Rozpoznał mnie.
-Jesteś dziewczyną tego gderliwego chłopaka, prawda?- ta wypowiedź zmieniła się z zabawnej w zaniepokojoną, więc nie udzieliłam odpowiedzi na to idiotyczne pytanie.
-Słuchaj, powiem wam czego chcę: usuńcie to wideo, idźcie do domu nie składając zeznania i wszystko będzie dobrze-Ktoś położył mi dłoń na ramieniu, którą szybko strąciłam odwracając się twarzą do chłopaka w kręconych włosach.
-Nie wydaje mi się-powiedział-Policja chce żebyśmy to zrobili, a ten facet zasługuje na karę po tym, co ci zrobił-Dwaj chłopcy, którzy byli (jak zakładałam) jego kolegami skinęło głową i wszystko, co mogłam zrobić, to wywrócić oczami.
-A kim ty do cholery jesteś żeby mówić, kto na co zasługuje?

-Harry Styles, panno…?-on oczekiwał, że się przedstawię?
-Nie obchodzi mnie to. Chodzi o to, że nie masz pojęcia co się stało i dlaczego. Więc idźcie po prostu do domu, to nie będzie odebrane z pogardą ani jako odmówienie okazania dowodu czy też współpracy w popełnieniu przestępstwa-nie rozumiałam dlaczego wyglądali na tak zaskoczonych moimi słowami, ale z jakiegoś powodu byli.
-Skąd to wiesz?-spytał niski.
-Znacie tego faceta, który był tu chwilę temu?- Wskazałam na toaletę, w której wciąż siedział zamknięty Leo.
-Oficer Lawson?-spytał zmieszany blondyn.
-Tak, jego

-No i co z nim?-zapytał Harry.
-Jeśli z nim to obgadam, wszystko będzie dobrze-Wzruszyłam ramionami, jakby to było najłatwiejsze zadanie pod słońcem, mimo że wiedziałam, że Leo jest na mnie zły i nie odpuści tak łatwo.
-Jesteś jego kochanką?-zaśmiał się blondyn, a mój zirytowany wzrok go uciszył.
-To mój brat. Teraz, daj mi ten cholerny telefon żebym usunęła to nagranie, jeśli chcesz wrócić do domu z jajami w dobrym miejscu-niski zachichotał, ale coś w moim głosie uświadomiło mu, że to nie był żart; prawdopodobnie bali się mojego chłopaka, który, jak wiedzieli, był gdzieś w tym komisariacie.
-Nie jestem pewien…-zaczął niski, ale ja tylko wyprostowałam w jego kierunku rękę.
-No dalej, daj mi ten telefon. Przysięgam, że wszystko będzie dobrze. Poza tym, to była tylko jakaś głupia bójka, nic wielkiego. I, jak zakładam, nie chcielibyście aby wasi rodzicie wiedzieli, że spędziliście noc na komisariacie, prawda?-to do niego trafiło. Podał mi telefon, a ja szukałam ostatnio nagranego filmiku. Bogate dzieciaki, łatwo ich było namówić. Musiałam powstrzymać chęć przewrócenia oczami i wróciłam do usuwania wideo. Kiedy skończyłam, oddałam chłopakowi telefon i patrzyłam, jak wstają i szturchają kędzierzawego (wciąż stojącego koło mnie).
-Haz, podrzucisz nas do domu?

-Jasne. Otwórzcie samochód; zaraz do was przyjdę.-Rzucił im kluczyki

-I spróbujcie, proszę, nie rozwalić mi znowu radia-Chłopcy zachichotali i odeszli, Harry tymczasem patrzył się na mnie.
-Żegnaj, loczku-rzuciłam szorstko, odwracając się i odchodząc.
-A wiec to dlatego tak się spieszyłaś w galerii? Superwoman musiała ocalić swojego chłopaka-dupka przed aresztem?- sarkazm w jego głosie nie wywołał na mojej twarzy ani cienia uśmiechu. Właściwie jedynie moja krew zaczęła szybciej płynąć w żyłach, a ja czułam palenie na policzkach.
-Chyba koledzy na ciebie czekają. Idź ich popilnuj zanim coś zmajstrują. Żegnaj, loczku-powtórzyłam moje wcześniejsze słowa, jeszcze ostrzej, żeby zrozumiał, że jest tu niechciany. Sposób w jaki wymówiłam "żegnaj" był na tyle stanowczy, że chyba do przekonałam, bo odszedł, chichocząc.
Co było z nim nie tak? Z resztą, a co mnie to. Teraz musiałam pogadać z moim bratem, który był totalnie wkręcony w rolę „oficera Lawsona”, a od kiedy tak jest, stał się najbardziej stanowczym i nieuprzejmym facetem na całym świecie jeśli chodzi o utrudnianie życia młodszej siostrze.


--------------------------------------

Kolejny za tydzień :)