niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 6 - Kirsten

Błąkałam się z jednego do drugiego miejsca w pokoju, Leo cały czas był w łazience, a ja na serio zaczynałam się martwić. Może wpadł do toalety i utonął? Obraz tego sprawił że zaczęłam się cichutko śmiać pod nosem, ale chwile później byłam z powrotem poważna. Tyler cały był w celi i znając życie dostawał kolejnej dawki szaleństwa.

-Gdzie jest ta trójka chłopców?-usłyszałam jego głos z końca korytarza, więc spojrzałam w tamtym kierunku. Widziałam jak zabija wzrokiem innych gliniarzy, którzy tylko rozmawiają.

-Hej Leo! Chodź tutaj.-zawołałam go, lecz on tylko zrobił znak ręką, żebym siedziała cicho.-Hm... Leo?

-Poczekaj chwile, siostro.

-Leo wiem gdzie oni są.-To zdanie zwróciło jego uwagę, więc podszedł do mnie. Skrzyżowałam ramiona i oparłam się tyłkiem o stolik do kawy, uśmiechając się do brata.

-Och na miłość boską, co im zrobiłaś Kirsten?-powiedział mocno zdenerwowany. Wiedziałam, że gdy mu nie powiem zabije mnie gołymi rękoma. Ale byłam jego małą siostrzyczką, Mój słodki urok był najlepszą bronią.

-Pozbyłam się tego filmu, więc jesteś świadkiem.- Na mojej twarzy wymalowany był pół-uśmiech, kiedy zacisnął dłonie w pięści i popatrzył na mnie gniewnie.

-Nie, nie zrobiłaś...

-Tak, zrobiłam! Zobacz Leo, zrobiłam to i teraz nie będziesz musiał się o mnie martwić, poza tym to nie jest nic strasznego! Nie było cię tutaj, nic więc nie widziałeś.

-Cały czas go broniłem bo obiecywałaś mi, że będziesz się nim opiekować. Ale teraz on cię skrzywdził i ja tego nie popieram, Kirsten. Wcześniej ani razu cię nie zranił, ale w tym przypadku nie mogę na to pozwolić. Za to co ci zrobił będzie siedział za kratami.

-Przestań Leroy! Potrafię za siebie odpowiadać. Wiem, że to nie zdarzy się drugi raz, ale gdy to się stało możesz go aresztować. Daj mu szansę! Przecież on, ani jego towarzysz z celi nie wytrzymają w więzieniu.-uśmiechnął się do mnie, a ja zmarszczyłam brwi na ten gest.

-Być może to czas na ostatni pocałunek i pożegnanie się ze sobą?-Czy on uważa siebie za zabawnego? Nie. Leroy zaczął mnie wkurwiać gdy awansował na Oficera-Lawsona-najbardziej-denerwującego-starszego-brata-na-świecie.

-Zamknij się.-po chichotaniu i klaskaniu w dłonie w podzięce za ten mało ciekawy żart, Leo znowu stał się nad wyraz poważny i popatrzył na mnie tymi swoimi dużymi jasno-brązowymi oczami w trosce.

-Przecież wiesz, że nie mogę...

-Och daj spokój, Leo. Obiecuje, że to się więcej nie wydarzy. Przecież wiesz, że nie mogę bez niego żyć, a on beze mnie. Na pewno nie po tym co przeszliśmy.-mogłam wyczuć od niego poczucie winy. Leo zrobił obojętną minę, ale ja wiem że on tylko mnie tym podpuszcza.-Proszę, zaopiekuje się nim.

-Zawsze mówisz to samo.-powiedział to, po czym przeczesał swoje włosy palcami, zastanawiając się co zrobić. Gdy na mnie spojrzał, moje oczy były pełne nadziei. To już jego koniec.-Jedna. Szansa. Rozumiesz?
Jeżeli zrobi to znowu, zniszczę go.

W końcu! Leo jest czasami nieznośny.

-Dziękuje, Leo. A tak poza tym, wyglądasz bardzo przystojnie w tym mundurze.-pocałowałam jego policzek i mrugnęłam w jego kierunku. On na to tylko westchnął i przewrócił oczami.

-Uspokój się, Kirsten. Bierz tego diabła i idźcie do domu zanim zmienię zdanie.

Nie rozumiem czemu nazwał Tylera diabłem, ale nie zaprzątam sobie już tym głowy. Bardzo dziękuje mojemu bratu za to, że nie pozwolił by mój chłopak trafił do więzienia. Znając Leo, Tyler mógłby siedzieć za kratkami przez resztę swojego życia.

Przeszłam przez wąski korytarz i dostałam się pod drzwi pokoju. Glina otworzył drzwi, w tym momencie co Tyler wstał z ziemi. Chwile później stał tuż obok i chwycił mnie za rękę.

-Dlaczego tak długo?-szepnął przez zaciśnięte zęby, przez co poczułam jego złość.

-Ta, to ciężkie gdy ludzie z dowodami sprzeciwiają się tobie, zwłaszcza gdy zaatakowałeś mnie w miejscu publicznym. Leo zawsze ma wobec mnie jakieś wątpliwości.

-Jasne, twój przyjazny brat jest problemem.-uścisnął mnie mocniej, gdy szliśmy wzdłuż biura.

Wiem, Ty. On jest problemem, nie ty.

Jego oczy i ciało pokazały swój wyraz niezadowolenia i wiem co się stanie w przeciągu paru minut.

-Musimy szybko znaleźć się w domu, chyba że chcesz spędzić resztę życia w areszcie.

Moja próba kontroli nad jego ciałem gwałtownie spadła. Cała nasza droga do domu była w napiętej atmosferze, Tyler cały czas trzymał moją rękę, jakby bał się że mu gdzieś ucieknę. Szybko zapłaciłam karę za złe zachowywanie się chłopaka. Nienawidzę tych dni kiedy Tyler jest pod wpływem alkoholu lub używek, albo gdy jest wobec mnie kompletnym dupkiem.

"Wcześniej ani razu cię nie zranił", och Lee skąd ty to wiedziałeś? Próbowałam nie krzyczeć, gdy Tyler przycisnął mnie mocno do ściany i uderzył w brzuch. Następnie okręcił kosmyk moich falowanych włosów wokół palca i pociągnął w dół, przez co padłam na kolana.

Podłoga była zimna, więc usiadłam w nieco bardziej komfortowej pozycji, po około minucie Tyler wszedł w końcu do naszego domu zostawiając mnie tu samą. Wiedziałam, że niedługo wróci, żeby coś zjeść po tych wszystkich godzinach spędzonych w więzieniu, ale na razie nie mogłam się stąd ruszyć. Moja głowa bolała od szwów założonych po poprzednim incydencie z Tylerem, a to gówno bolało jak cholera.

Sięgnęłam po pudełko tabletek z kieszeni w mojej kurtce, gdy odkręciłam zakrętkę, wysypałam na moją dłoń więcej niż jedną ampuł, po czym wrzuciłam je naraz do buzi. Gdy odczekałam parę minut weszłam do kuchni gdzie zegar wskazywał 1 po południu.

Tabletki zaczęły działać, przez co czułam się lekko zdezorientowana, może nie wszystko było spowodowane pigułkami, ale wrażeniami z jednej z najgorszych nocy. Musiałam debatować z Tylerem, trzema bogatymi dzieciakami i oficerem Lawsonem, przez co byłam całkowicie wyczerpana.

Musiałam jeszcze przekonać Tylera abym mogła pójść na 10 urodziny Angel, na odchodne mogłabym się zgodzić aby poszedł ze mną. Ale teraz zajęłam się przyrządzaniem troszeczkę spóźnionej kolacji i gdy danie zostało skończone zamknęłam oczy słysząc kroki Ty'a zwabionego zapachem jedzenia.

-Ci, kochanie.-jego głos sprawił, że przeniosłam się z mojej podświadomości do świata współczesnego.

-Hm?-mruknęłam cicho, obracając się w jego stronę i łapiąc za przedramiona.

-Wszystko w porządku?-ton jego głosu sprawiał, że cierpiałam jeszcze bardziej. Walczyłam z tym, aby mieć cały czas otwarte oczy, podeszłam do niego i oparłam się o jego ramiona i cmoknęłam go w usta.

-Tak, wszystko OK.

-Przepraszam, nie chciałem odepchnąć cię tak mocno, po prostu widziałem jak on na ciebie patrzył i...-jego oczy stawały się ciemniejsze z każdą chwilą.

-Ćśśś... wiem.

Jego głowa wylądowała w zgięciu mojej szyi, przez co zaśmiałam się cichutko.

-Kolacja była świetna, tak jak zawsze.-powiedział całując delikatnie moją skórę, po czym chwycił mnie w ramiona w małżeńskim stylu.-Dalej, jest późno, a ja nie chcę żebyś spała na kanapie.

Kiedy byliśmy w łóżku, przytuliliśmy się do siebie, a Tyler pociągnął głośno nosem.

Nie obudził mnie jeszcze żaden deszcz, ani grzmot


---------------------------------------------------------


Więc, tak! Jestem nową tłumaczką, nazywam się Wiktoria. ;3

Zapytacie się pewnie, jak się tu dostał ktoś taki jak ja? ^^

Pewnie się sprzedała, albo może jest w jakiejś zmowie, albo porwała rodzinę Martyny i szantażuje ją.

Otóż... NIE

Martyna zlitowała się nad takim małym, biednym debilem *PS. Chodzi o mnie* i powiedziała 'Chodź tu frajerko, dam ci przetłumaczyć ze dwa rozdziały, a potem wy***rdalaj'....

*Tak naprawdę to tak nie było, nie bierzcie wszystkiego na poważnie xD*

Więc nasza kochana tłumaczka Martyna ma dosyć dużo na głowie, więc zatrudniła mudżyna od czarnej roboty. Mam nadzieje, że spodobają się wam rozdziały przetłumaczone przeze mnie i wszystko będzie spoko. *Napiszcie w komentarzach czy wam się podobało*

5 KOMENTARZY NEXT :) 

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Rozdział 5 - Harry

Najgorszą częścią posiadania głupich przyjaciół jest to że nigdy nie przestają być głupi , nawet wtedy, gdy jest to denerwując.  Jestem zmęczony i śpiący , a oni po prostu nie mogą wyłączyć tego cholernego radia gdy leci piosenka która wydaje  się być stworzony na złość. Rozumiesz ?
Tutaj jest problem z nauką muzyki - nagle zaczynasz nienawidzić piosenki która nie maja sensu , a twoi przyjaciele mówią, że masz gust muzyczny jak w latach osiemdziesiątych. 


Nie tak , że martwię się o to ale faktycznie puszczanie tej piosenki po prostu mnie wkurza. Ale  ja zwykle nie zwracam uwagi na ich dziecinne zachowanie , ale jest późno w nocy , gdy ulice są puste, a jedyne co mogliśmy usłyszeć w każdym rogu , to ta piosenka , i tak, czułem się nieswojo , bo prawie każdy w tym mieście mnie znał.

 Kiedy w końcu zatrzymałem  się pod domem Marka czułem się tak, jakby z moich  ramion spadł ogromny ciężar. Tak , Dave był dzieciakiem , ale Mark był jeszcze gorszy z tego powodu , że są często miał  problemy . Jednak nadal bał się, jakby miał dziesięć lat , i nie mogłem powstrzymać się od śmiechu , kiedy poprosił mnie o przysługę. 

 - Hej Hazza , możesz podejść ze mną do drzwi ? Założę się, moja mama nie śpi i chce wiedzieć , dlaczego nie było mnie tak długo .

 Jak powiedziałem wcześniej , nie mogłem powstrzymać się od śmiechu . Czy on mówił poważnie? 

 - Kim jaz jestem? Dobrym wujekiem , który obiecał mamie , że nie zostawi w potrzebie ? Człowieku, masz dwadzieścia lat.

 - Daj spokój, każdy rodzic chce aby jego syn miał   najlepszego przyjaciela . Potrzebuję wymówki za wrócenie  do domu  późno , myślę o tym, jak to powiedzieć Spędziłem wieczór w policji? To chyba nie jest najlepszy pomysł - zaśmiał się , ale widziałem w jego oczach podniecenie , i to mnie roześmiało  jeszcze bardziej .

- Wiesz , jeśli pójdziesz na studia , albo przynajmniej zaczniesz pracować  , nie będzie żadnych problemów . 

 - Widzisz to? To, co mówię . Ty jesteś najlepszym przyjacielem , który zrobi te wszystkie rzeczy dla mnie  . Dlatego moi rodzice cię kochają . Dlatego ja cię kocham.


- Dobrze , dobrze, dziękuję , doceniam to , ale musisz  wiedzieć, że nie jestem gotowy na poważny związek teraz - Mark zaśmiał się i mrugnął.

- Tak , wiem . Już obiecałeś to  Charlie. Rozumiem  . Nie można  łamać twojego serce - jego żart nie był naprawdę zabawny a on o tym wiedział 


Moje palce chwyciły kierownicę a twarz stała się poważna . Nawet Davey  na tylnym siedzeniu był trochę spięty , czasami mnie przerażało  , jak łatwo można uciszyć  moich przyjaciół .


 - Więc, co ... Idziesz ze mną?

- Oczywiście - powiedział, zanim zdążył cokolwiek pomyśleć, i otworzył drzwi. Wszedł do kuchni .  Usłyszeliśmy  odgłosy  matki chodzącej  po  kuchni . Wkrótce była przed nami , uśmiechała się ciepło do mnie i wyciągneła  ramiona  . Jej pierwsze słowa - słowa typowej mamy.

 - Jest bardzo zimno , nie możesz nosić czegoś cieplejszego ?

 Uśmiechnął się do niej i skinął głową .

 - Starałem się przekonać Marka do ubrania w coś przyzwoitego , ale wiesz , on jest taki uparty - spojrzał na mnie tak, jakby powiedział coś nie bardzo ładnego , prawdopodobnie mój uśmiech rósł coraz szerzej , jak również Pani Nichols .

 - Dlaczego tak długo? Zacząłam się martwić - Mark zrzucił ogromny płaszcz ,  i przytulił ją mocno

 - Cóż bilety zostały wyprzedane , musieliśmy iść na późniejszą godzinę, przepraszam - powiedział Mark , patrząc na mnie , czekając na reakcję , tylko skinął głową , podczas gdy ,  Pani Nichols spojrzała na mnie i uśmiechneła się .


- To dobrze , ale powinieneś  zadzwonić do mnie , nie pamiętasz? Rozumiem, że czujesz się nieswojo w pobliżu przyjaciół . Myślę, że Harry   nie ma mi za złe  , prawda Harry?

 Muszę pokonać siebie , tak aby nie śmiać się z tej sceny . Pani Nichols - niesamowite , że nie miała pojęcia o większości rzeczy i spraw , o których  myśleliśmy, lub zrobiliśmy.

 -  Oczywiście, że nie ! Wcale nie. Mark powinien zadzwonić , a ja mu o tym   przypomne następnym razem - zacisnął szczękę i tylko się uśmiechnął . - W każdym razie , jest późno , a ty jesteś chyba zmęczony . Dobranoc, pani Nichols . Dobranoc , Mark . Do zobaczenia jutro.

 - Dobranoc , Harold . Powiedz swoim  rodzicom,  że musimy  udać się na  herbatę i pogawędzić.  - Jestem pewna, że ​​będzie się nam dobrze rozmawiać

 - Na pewno .Do widzenia

Wracając do samochodu , Dave uśmiechnął się i pomachał do pani Nichols.

- Dobrze się dogadujesz z jego rodzicami . 

***

 Kiedy wróciłem do samochodu  , tylko jedno światło się  paliło. Oparłem czoło o szklane drzwi , aby lepiej  zobaczyć , co się dzieje w środku, ale  nie widziałem nikogo z wyjątkiem oficera Lawson, który leżał na krześle , skulony . Ale to było w jego zwyczaju .

Gdy zapukałem  przed wejściem ,oficer wyskoczył z krzesła , stracił równowagę i spada na podłogę . Zabawne widowisko .

 - Oficer Lawson ? - Uśmiechnąłem się , gdy wstał i kilkakrotnie uderzył rzęsami , a potem po prostu skupił się na mnie. Moje ręce były w kieszeni , wyciągnąłem  jedną z nich, i przywitałem się. 


- Hej, człowieku ! Możesz po prostu mówić do mnie - Leroy , nie ma policji wokół . Co ty tu robisz tak późno ?

 - No cóż , zostawiłeś nas bez żadnego wyjaśnienia , pomyślałem , że byłoby miło , aby zadzwonić i dowiedzieć się , czy nie potrzebujesz pomocy z tym facetem .

 - Och , nie martw się . Już wiem , dlaczego odszedł.

- To znaczy, że twoja młodsza siostra już powiedziała, jak zagroził odciąć nasze kulki lub coś w tym stylu - jego wyraz twarzy wydawał się zaskoczony , ale coś go trapi .

 - Tak, powiedziała mi o ... usunięciu  wideo i wysyłaniu świadków do domu , ale nie jestem pewien, czy  wspomniała o tym, jak wyrwać piłki . Mimo to, cieszę się, że wysłuchałeś  jej , bo ona nie żartowała . To jest niebezpieczne - śmialiśmy się , ale szybko dogoniło nas bolesne milczenie .



- Więc ... Nie masz filmiku , ale ...  Ja wciąż mam  przyjaciół i świadków. Jeżeli chcesz, aby dać świadectwo , zgadzamy się . To znaczy, to jest bardzo niebezpieczne dla twojej siostry.- Dzięki za pomoc ...- Harry .

 - Dzięki za pomoc , Harry, ale nie jest to konieczne.. Byłem rozczarowany w tym przypadku - wzruszył ramionami , moje oczy rozszerzyły się . Co ? Jego siostra może być poważnie ranna , dostać ogromny uraz głowy , a on był po prostu rozczarowany, w tym przypadku ?


 - Um ... Jestem pewien, że w centrum nadal ma pas bezpieczeństwa ...

 - Poważnie , stary , nie ma potrzeby , abyś nam pomagał  . To jest nie porozumienie. Zapomnij o tym .   Teraz idź do domu .


 Nieporozumienie ? Jakby  nie widział filmu , gdzie jego siostra i 'lata"  nad stołami i uderza głową o coś twardego ? Może grozili mu? Bez względu na to , jak się przekonał , wydaje się że to coś bardzo poważnego . To znaczy, dobry brat nie pozwolił by  na to prawda? Może on nie jest dobrym bratem .?

 Niezależnie od przyczyny, to nie jest moja sprawa , więc tylko skinął głową i wstał niezgrabnie , zastanawiając się, co powiedzieć .

- Idź do domu , człowieku - tak, to chyba dobry pomysł .- Tak , przed spotkaniem , Ofi ...- Leroy .- Cześć , Leroy , przyjemnego  wieczóru .- Cześć , Harry . Dziękuję za poświęcony czas .

Skinął głową i wyszedł , pchnął drzwi ramieniem ,a  ręce  miał w kieszeni . Kiedy zajrzał ponownie , Leroy był już na miejscu , w tym samym miejscu z gazetą na twarzy . Ten facet naprawdę dba o swoją siostre ? Nie wiem , ale byłem ciekaw reszty wieczoru , nawet jeśli miałem zamiar położyć się w łóżku wpatrując się w sufit ,tylko co mogę myśleć , dlaczego ona tak bardzo dba o drażliwego facet i dlaczego ona jeszcze nie zerwała z nim . Ponadto, dlaczego nie powiedziała mi swojego imię ?







 

Rozdział 4 - Kirsten


Cały obraz przed moimi oczami był jeszcze rozmazany i nie mógł się wyostrzyć. Wiedziałam, że będę się tak czuła jeszcze przez chwile i wiedziałam czemu - leki uspokajające. Nie była to dla mnie jakaś wielka niespodzianka. Czekałam na moment kiedy będę mogła znowu czuć moje ciało. 

Westchnęłam i usiadłam na łóżku wzrokiem szukając kogokolwiek  w pobliżu, lecz niestety byłam sama. Zbliżyłam rękę do tyłu mojej głowy i poczułam parę szwów, które wciąż mnie delikatnie bolały.
Ciche stęknięcie wypłynęło z moich ust, zamknęłam oczy i starałam się nie myśleć  za dużo ponieważ nawet to bolało. Po chwili poczułam rękę na moim ramieniu i znajomy dotyk.


-Już przytomna! Jak się pani czuje pani Kristen?- Powiedziała sprawdzając dokumenty i pisząc coś na papierze.
-Nic mi nie będzie, dziękuję Lano-Nie odpowiedziałam na jej pytanie i wcale nie musiałam. Nie upierała się nad tym by sprawić, ze poczuję się lepiej, znała mnie na tyle dobrze i wiedziała, że nie musi próbować robić czegoś takiego.
Lana była cudowną i przyjacielską kobietą około pięćdziesiątki, która pracowała w lokalnym szpitalu jeszcze przed moim przyjściem na świat. Zawsze była tu pielęgniarką i ludzie zdawali się ją lubić, nawet ja, dziewczyna która nie była zbytnio przyjazną osobą. Pierwszy raz spotkałyśmy się jakieś sześć lat temu i było jej bardzo trudno pomóc tak trudnej dziewczynie, jak mnie. Od tamtego czasu, Lana nauczyła się jak ze mną postępować, nawet jeżeli nie było to najłatwiejszym zadaniem. Ufałam jej i miałam bardzo dobre stosunki z jej jedyną córeczką- Evangeline, zazwyczaj nazywaną Angel, słodką dziewięciolatką, która zawsze wydawała się być szczęśliwa i wspierała każdego, nieważne co się stało.
Podczas kiedy Lana byłą wciąż skupiona na papierach, ja wstałam i starałam się utrzymać, tym razem mi się to udało. Schyliłam się i usiadłam na podłodze, by założyć swoje buty. Wiążąc buty, kątem oka patrzyłam na Lanę, która podeszła do mnie i delikatnie poklepała mnie po plecach. Rozpoznałam po jej dotyku, że jest zmartwiona, znowu. Ale nie odważyłaby się do tego przyznać, jeszcze nigdy tego nie zrobiła.


-Trzymaj się!-to były jedyne słowa jakie powiedziała. Podniosłam głowę i spotkałam jej wzrok-będziesz musiała również brać jedną tabletkę dziennie-pokazała mi małe opakowanie tabletek ciepło się do mnie uśmiechając-by złagodzić ból, no wiesz
-Dziękuję-powiedziałam biorąc opakowanie i wkładając je do kieszeni w mojej kurtce-będę je brała, obiecuję-Patrzyła na mnie jeszcze przez jakiś czas, po czym skinęła i lekko się uśmiechnęła
-Hej, Kirsten. W najbliższą niedziele są urodziny Angel, tort będzie około 19:00, przyjdziesz?- Jej oczy zabłyszczały z nadzieją i wiedziałam, ze naprawdę chce żebym tam była; choć ja nie byłam pewna czy Tyler zgodzi się przyjść ze mną. Kochał dzieci, ale nie lubił dużej  ilości osób wokół niego, wokół nas.
-Zrobię co w mojej mocy by tam być. Powiedz Angel by na mnie czekała. Teraz już naprawdę muszę iść, dziękuję Lana-kiwnęła głową jeszcze raz zanim szybkim rokiem opuściłam pomieszczenie. 

Zegar na ścianie wskazywał prawie 15 minut po północy, a moje serce prawie wyskoczyło mi z klatki piersiowej, jak długo tam byłam? Z tego co pamiętam około 3 godziny czy coś takiego. Ostatnim razem jak sprawdzałam godzinę na telefonie była 21, a Tyler i ja wciąż byliśmy w galerii
Kiedy szłam do drzwi wyjściowych, kilka znajomych twarzy uśmiechnęło się do mnie i ja po chwili pewnie odpowiedziałam tym samym, starając się jak najszybciej jak tylko mogłam. Wkrótce ciemne, nocne niebo było nade mną i poczułam chłodne powietrze uderzające moją skórę, wprawiając mnie w dreszcz.

Jeżeli zdecydowałabym się iść do urzędu policji, zajęło by to jeszcze więcej czasu, a to coś czego Tyler nie zapomni. Jestem pewna, ze jest już na mnie bardzo wkurzony. Najszybszą opcją była taksówka, która, na szczęście, stała na chodniku, a wysiadała z niej właśnie ruda staruszka z bagażem. Kierowca pomógł jej to wszystko wyjąć I jak tylko odeszła, usiadłam na tylnich siedzeniach i powiedziałam taksówkarzowi gdzie dokładnie chce jechać.
Wydawał się w ogóle nie spieszyć, wracając wolno na swoje siedzenie, ustawiając lusterko i zapinając pas przed ruszeniem. Jego powolne ruchy zaczynały mnie już naprawdę wkurzać, ale próbowałam dalej wybijać rytm palcami o moje uda, a nie krzyczeć na niego.
Miasto przemykało szybko za szybami, wszystkie światła były już wyłączone, wszędzie panowała cisza. Z wyjątkiem wnętrza taksówki, gdzie cicho leciały piosenki z lat 90’, przypominając odgłosem muzykę z wind.

-Czy moglibyśmy jechać trochę szybciej?- zapytałam w końcu, próbując nie wyjść na zbyt zdenerwowaną, co najwyraźniej się nie udało.
-Ulice są puste, nie ma potrzeby aby się spi...

-Świetnie, więc nie ma potrzeby aby jechać zbyt ostrożnie- ucięłam, prostując plecy i zerkając przez okno, po czym spojrzałam na lusterko, gdzie napotkałam podejrzliwy wzrok taksówkarza. 

Odchrząknęłam i próbowałam ukryć fakt, że zaczynałam czuć się naprawdę niekomfortowo. Kiedy znów popatrzyłam przed siebie, napotkałam jego spojrzenie, które wciąż skupione było na mojej osobie. 

-Ulica-powiedziałam, a on w końcu odwrócił wzrok , najwidoczniej zdenerwowany.
Wkrótce samochód zaparkował naprzeciwko mojego celu, a ja westchnęłam, próbując przygotować się psychicznie na to, co mnie czeka. Biorąc głęboki wdech otworzyłam drzwi, rzuciłam taksówkarzowi należne mu pieniądze i trzasnęłam drzwiami, dając do zrozumienia jak bardzo nieprofesjonalnie się zachowywał.
Zrobiłam kilka kroków w kierunku ciemnych szklanych drzwi, które popchnęłam, po czym weszłam do środka i udałam się prosto do lady widząc jak Leo odkłada magazyn i kładzie na ziemię splecione nogi. Wstał z obrotowego krzesła i pochylił się nad ladą przed nim i popatrzył na mnie tym wzrokiem pełnym wyrzutu, który tak dobrze znałam.
-Leo, proszę…

-Nie zaczynaj nawet, Kirsten. Nie wypuszczę go.

-W ogóle nie wiesz co się stało, daj mi wytłumaczyć…

-Dobrze wiem, co się stało. Widziałem nagranie i nie wydawał się mieć powodu dla którego zrobił to, co zrobił

-Jakie nagranie?-Usiłowałam przypomnieć sobie kogokolwiek nagrywającego bójkę, ale nic nie przychodziło mi do głowy. 

-Leo, on miał powód. Koleś znowu ze mną zadzierał, Tyler tylko mnie bronił.

-A pomyślałaś może żeby najzwyczajniej w świecie ignorować tych chłopaków? Tym razem mam nagranie, Kirsten, i zamierzam wpakować go za kratki na jakiś czas-Nie mogłam uwierzyć w to, co mówił. Tyler nie mógł iść do więzienia, prawdopodobnie ześwirowałby za kratkami. Leo wiedział o tym tak samo dobrze jak ja i przecież pomógł mi tysiąc razy wcześniej, więc dlaczego teraz robi takie problemy?

-Gdzie do cholery jest to nagranie? Chcę je zobaczyć.

-O nie, nawet go nie dotkniesz. Ten dupek cię skrzywdził i teraz za to zapłaci. Wystarczy tego, Kirsten. Jest jaki jest i go nie zmienisz, więc pozwól mu teraz zapłacić za wszystko, co zrobił-Leo odwrócił się i wyszedł zza lady żeby porozmawiać z facetami  siedzącymi po drugiej stronie pomieszczenia, najwyraźniej zniecierpliwionymi. Przynajmniej jeden z nich był. Blondyn wyglądał na zajętego śmianiem się z czegoś co powiedział mu ten niższy, podczas gdy facet z kręconymi włosami gapił się na podłogę z łokciami opartymi na kolanach; niecierpliwie tupał stopami. Znałam go – to chłopak, który odprowadził mnie do karetki. Przekląć go.
Przez dłuższy czas nie zorientował się, że go obserwuję, dopóki nie podniósł głowy, a jego wzrok napotkał mój. Półuśmiech na jego twarzy zagościł kiedy na mnie spojrzał, po czym wstał i podszedł do miejsca, w którym stałam. Co on, do cholery, robił?
-Cześć!-pomachał z daleka, zbliżając się z każdą sekundą-Wszystko w porządku?-zapytał w końcu, kiedy był już zbyt blisko jak na mój gust.

-Co ty tu robisz?- była to pierwsza myśl, jaka przyszła mi go głowy i nie żałuję, że to powiedziałam na głos, po czym zrobiłam krok w tył i spojrzałam na Leo rozmawiającego z pozostałą dwójką.
-Z jakiegoś powodu potrzebowali naszego zeznania, więc utknąłem tu na kilka godzin. Więc, wszystko okej?-Zeznanie? Świetnie. Leo pracował nad tym wyjątkowo ciężko. Pewnie miał już dość ciągłego pomagania mi, ale nie musiał iść aż tak daleko. Jeszcze raz na niego zerknęłam i zobaczyłam, jak oddaje jednemu chłopakowi telefon. Nie musiałam długo myśleć, żeby zrozumieć, że to oni nagrali całą bójkę i właśnie dlatego tu są. Gotowi by pomóc.

Musiałam mieć do nagranie.
Kiedy tylko Leo poszedł do łazienki, nie udzielając odpowiedzi zielonookiemu chłopakowi przede mną, podeszłam do siedzącej dwójki i patrzyłam się na nich, dopóki nie zauważyli stojącej przed nimi dziewczyny. Na chwilę zapadła cisza, w końcu niski zakaszlał niezręcznie.
-Możemy ci jakoś pomóc?- zapytał, patrząc podejrzliwie na kolegę.
-Właściwie, tak. Macie nagranie tej bójki?- wydawali się być zaskoczeni moim pytaniem, ale blondyn się uśmiechnął. Rozpoznał mnie.
-Jesteś dziewczyną tego gderliwego chłopaka, prawda?- ta wypowiedź zmieniła się z zabawnej w zaniepokojoną, więc nie udzieliłam odpowiedzi na to idiotyczne pytanie.
-Słuchaj, powiem wam czego chcę: usuńcie to wideo, idźcie do domu nie składając zeznania i wszystko będzie dobrze-Ktoś położył mi dłoń na ramieniu, którą szybko strąciłam odwracając się twarzą do chłopaka w kręconych włosach.
-Nie wydaje mi się-powiedział-Policja chce żebyśmy to zrobili, a ten facet zasługuje na karę po tym, co ci zrobił-Dwaj chłopcy, którzy byli (jak zakładałam) jego kolegami skinęło głową i wszystko, co mogłam zrobić, to wywrócić oczami.
-A kim ty do cholery jesteś żeby mówić, kto na co zasługuje?

-Harry Styles, panno…?-on oczekiwał, że się przedstawię?
-Nie obchodzi mnie to. Chodzi o to, że nie masz pojęcia co się stało i dlaczego. Więc idźcie po prostu do domu, to nie będzie odebrane z pogardą ani jako odmówienie okazania dowodu czy też współpracy w popełnieniu przestępstwa-nie rozumiałam dlaczego wyglądali na tak zaskoczonych moimi słowami, ale z jakiegoś powodu byli.
-Skąd to wiesz?-spytał niski.
-Znacie tego faceta, który był tu chwilę temu?- Wskazałam na toaletę, w której wciąż siedział zamknięty Leo.
-Oficer Lawson?-spytał zmieszany blondyn.
-Tak, jego

-No i co z nim?-zapytał Harry.
-Jeśli z nim to obgadam, wszystko będzie dobrze-Wzruszyłam ramionami, jakby to było najłatwiejsze zadanie pod słońcem, mimo że wiedziałam, że Leo jest na mnie zły i nie odpuści tak łatwo.
-Jesteś jego kochanką?-zaśmiał się blondyn, a mój zirytowany wzrok go uciszył.
-To mój brat. Teraz, daj mi ten cholerny telefon żebym usunęła to nagranie, jeśli chcesz wrócić do domu z jajami w dobrym miejscu-niski zachichotał, ale coś w moim głosie uświadomiło mu, że to nie był żart; prawdopodobnie bali się mojego chłopaka, który, jak wiedzieli, był gdzieś w tym komisariacie.
-Nie jestem pewien…-zaczął niski, ale ja tylko wyprostowałam w jego kierunku rękę.
-No dalej, daj mi ten telefon. Przysięgam, że wszystko będzie dobrze. Poza tym, to była tylko jakaś głupia bójka, nic wielkiego. I, jak zakładam, nie chcielibyście aby wasi rodzicie wiedzieli, że spędziliście noc na komisariacie, prawda?-to do niego trafiło. Podał mi telefon, a ja szukałam ostatnio nagranego filmiku. Bogate dzieciaki, łatwo ich było namówić. Musiałam powstrzymać chęć przewrócenia oczami i wróciłam do usuwania wideo. Kiedy skończyłam, oddałam chłopakowi telefon i patrzyłam, jak wstają i szturchają kędzierzawego (wciąż stojącego koło mnie).
-Haz, podrzucisz nas do domu?

-Jasne. Otwórzcie samochód; zaraz do was przyjdę.-Rzucił im kluczyki

-I spróbujcie, proszę, nie rozwalić mi znowu radia-Chłopcy zachichotali i odeszli, Harry tymczasem patrzył się na mnie.
-Żegnaj, loczku-rzuciłam szorstko, odwracając się i odchodząc.
-A wiec to dlatego tak się spieszyłaś w galerii? Superwoman musiała ocalić swojego chłopaka-dupka przed aresztem?- sarkazm w jego głosie nie wywołał na mojej twarzy ani cienia uśmiechu. Właściwie jedynie moja krew zaczęła szybciej płynąć w żyłach, a ja czułam palenie na policzkach.
-Chyba koledzy na ciebie czekają. Idź ich popilnuj zanim coś zmajstrują. Żegnaj, loczku-powtórzyłam moje wcześniejsze słowa, jeszcze ostrzej, żeby zrozumiał, że jest tu niechciany. Sposób w jaki wymówiłam "żegnaj" był na tyle stanowczy, że chyba do przekonałam, bo odszedł, chichocząc.
Co było z nim nie tak? Z resztą, a co mnie to. Teraz musiałam pogadać z moim bratem, który był totalnie wkręcony w rolę „oficera Lawsona”, a od kiedy tak jest, stał się najbardziej stanowczym i nieuprzejmym facetem na całym świecie jeśli chodzi o utrudnianie życia młodszej siostrze.


--------------------------------------

Kolejny za tydzień :)

piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 3 - Harry

Zabawny. Idealne słowo opisujące początek tej walki. Czarnowłosy mężczyzna w ogóle nie pasował do tego zrzędy przed nim. Prawdę mówiąc, nie zwracałem na nich uwagi dopóki nie skończyli na ziemi bijąc się nawzajem. Byłem zbyt zajęty rozwianiem z Markiem i Davie’m o wczorajszej kolacji z moimi rodzicami, na którą "nie mogli iść" z powodu jakiegoś obowiązku w domu związanego z Xboxem.


Wiedziałem, że oni po prostu próbują uniknąć kłopotliwych pytań, moi rodzice zawsze pytali o ich dziewczyny (nie tylko dziewczyny oni po prostu się tego uczepili, jeden z powodów, dlaczego oni nigdy nie chcieli rozmawiać o tym z dorosłymi), skarżą się na dziecinne zachowanie swoich dzieci i te ich wszystkie kwestionariusze, dlaczego nie chcą jeszcze studiować czegoś na uniwersytecie. 
Moja rodzina nie byłą zbytnio sympatyczna, a ja byłem całkowicie tego świadomy, ale przynajmniej myślałem, że dadzą mi jakieś wsparcie, kiedy moja mama zacznie narzekać, o tym jak bardzo leniwy się staję i jak potrzebuję zachęty by przejść dalej z moim nudnym życiem. Jej zachętą zwaną również jako dziewczyna, Charlotte Husher, będąc bardziej szczegółowym. Charlie była wspaniałą dziewczyną. Lubiła się uczyć, była cholernie ładna i słodka, zawsze pomagała ludziom. Była również córką najlepszej przyjaciółki mojej mamy ze szkoły średniej, i to właśnie, dlatego chciała żebym z nią był, mimo, że było źle. Ale ja nie byłem jeszcze gotowy na związek, a ona nie potrafiła tego zrozumieć. To, dlatego potrzebowałem chłopaków, ale oni woleli uniknąć całego wstydu i po prostu zostać w domu i śmiać się na myśl o mnie zupełnie samym z moją rodziną.

 Przestałem narzekać na to jak nudno było wczoraj, kiedy usłyszałem ludzi plotkujących o tej dwójce na ziemi i nie mogłem powstrzymać się od rozkoszowania się tym widokiem. To było całkiem zabawne, jak malutki facet próbował reagować na ciosy tego marudnego chłopaka. 


-Dziesięć dolców, że duży chłopak skończy na podłodze.- Davie zaśmiał się i nie mógłbym kiedykolwiek odmówić zakładu. Zawsze lubił grać w inny i wbrew wszystkiemu logiczny sposób, choć to zawsze kończyło się jego załamaniem. 
-Chodźcie, spójrzcie na tego faceta, wygląda jak mysz walcząca ze słoniem. Jestem za.- Mark roześmiał się i po po prostu zgodził się, patrząc na Davie jakby mówiąc: „człowieku ty nigdy się nie nauczysz, prawda?"
 Następne minuty były trochę rozpraszające wiec wciąż się gapiliśmy na chłopców mówiąc sobie coś co chwile na ucho i starając się dowiedzieć ile czasu to zajmie, by ten chudy zaczął błagać o litość; praktycznie myślałem, że to stanie się zaraz, ponieważ jego twarz już mocno krwawiła. Zabawa nie trwała zbyt długo. Po paru sekundach dziewczyna podeszła do nich i wyglądała na bardzo przejętą. Pewnie chodziła z tym krwawiącym. Tak, na jej miejscu też bym się bał. Chłopaczek miałby naprawdę dużego farta gdyby przeżył tę walkę.

 Zaskoczyła nas kiedy zbliżyła się trochę bardziej do tego dużego mężczyzny. Miała przerażenie w oczach, ale nie martwiła się o siebie czy o zakrwawionego chłopaka, tylko o tego drugiego. Z jakiegoś powodu bała się o tego wielkiego słonia, który miał właśnie publicznie zabić człowieka przy dużej ilości przerażonych i rozbawionych świadków.

 
Krzyczała coś na niego, ale przez ten czas nie mogliśmy nic usłyszeć, bo szepty każdego z nas topniały razem i tworzyły całkiem nieprzyjemne brzęczenie dla naszych uszu. Patrzyłem przez chwilę, starając się zrozumieć, co ona robi, dopóki chłopak naprawdę się wkurzył i odwrócił do niej popychając jej kruche ciało na stoły, wokół nas. 
Krew zaczęła szybciej biec w moich żyłach i czułem moje gorące od gniewu policzki. Starałem się iść w kierunku dziewczyny, by jej pomóc, ale tłum ludzi wcale mi w tym, nie pomagał. Byli wszędzie, szeptali, patrząc niezgrabnie na dziewczynę na podłodze, starając się chronić ją przed agresywnym facetem, który jest teraz w posiadaniu grupki facetów, którzy robią mu wszystko, co on zrobił tamtemu chłopakowi. 
Widziałem jak dziewczyna próbowała niezdarnie wstać, bezskutecznie. Jej głowa krwawi, a fakt, że zdałem sobie z tego sprawę z tak dużej odległości między nami, świadczył, że uraz był poważny, bardzo poważny.
-Kurwa! Davie zadzwoń po karetkę, Mark pójdź po ochronę- Krzyknąłem do kolegów biegnących za mną, kiedy szedłem naprzeciw grupie na środku pomieszczenia i próbowałem rozdzielić ich dopóki nie przyjdzie ochrona. Mój wzrok był wciąż skupiony na dziewczynie, która wydawała się całkowicie zagubiona i przestraszona podczas oglądania tego wszystkiego co się działo wokół niej. Wyglądało to jakby nie wiedziała co się dzieje dopóki umundurowani mężczyźni się pokazali i zakuli przed chwilą bijących się mężczyzn. Wtedy jej oczy się szeroko otworzyły i kolejny raz starała się podnieść swoje ciało szukając oparcia w słupie obok niej. Jej nogi znów odmówiły posłuszeństwa i zanim zdążyła upaść, podtrzymałem ją.
-Hej, hej, nie męcz się musisz udać się do szpitala. - starałem się brzmieć przyjaźnie i pomocnie, aby sprawić by mi zaufała i aby pozwoliła mi  doprowadzić się do karetki, ale złe spojrzenie jakim mnie obdarzyła świadczyło, że nie cieszy jej moja obecność. Co zrobiłem, by zasłużyć na to palące spojrzenie ?

- Przykro mi, ale nie mam na to czasu. - tak naprawdę nie mówiła szczerze "przepraszam", ona tylko starała się nie brzmieć zbyt niegrzecznie, co zdecydowanie jej nie wyszło. Kiedy próbowała się wyrwać z mojego uścisku ponownie straciła równowagę, z jej ust uciekł cichy jęk, a ona ponownie wpadła w moje ramiona.
- Poważnie, trzeba iść do szpitala, krwawisz. - próbowałem jeszcze raz, uśmiechając się do niej ciepło i oglądając uważnie, jak jaj palce wędrowały przez jej głowę, wyglądała na zaskoczoną, widząc krew na swoich rękach, co było widać w jej oczach. Wyraz jej niebieskich tęczówek na sekundę nieznacznie się zmienił, ale potem wydawała się niezainteresowana tym, co się z nią dzieje, była bardziej zmartwiona o coś innego, nie mogłem odgadnąć o co.

- Naprawdę, mogę iść do szpitala później. Teraz pozwól mi odejść. - jej głos był bardzo słaby, na pewno nie chciała aby tak zabrzmiał. Objąłem ją ramieniem i zacisnąłem rękę wokół jej talii, żeby mogła mieć podparcie i chodzić bez upadku. Miała zawroty głowy - to było dość oczywiste - nawet jeśli próbowała nie mogła sprzeciwić się mojej próbie pomocy. Nasz krótki spacer minął w milczeniu, wkrótce umieściłem  ją wewnątrz karetki, obserwując jednocześnie pielęgniarki zamykające drzwi i samochód, znikający powoli z mojego widoku.

Zatrzymałem się na chwilę - nie wiem na jak długo - patrząc na pustą ulicę, podczas gdy deszcz cicho padał. Samochody policyjne już odjeżdżały,  i mogłem zauważyć, jak napięty był wielki facet siedzący na tylnym siedzeniu,  jego głowa opuszczona była w dół, gdy czekał na policjanta, rozmawiającego z jednym z chłopaków, który obserwował walkę sprzed kilku minut.
  
***

-Mamy jeszcze zamiar obejrzeć ten film? Ponieważ zostało niewiele czasu przed jego rozpoczęciem- Davie pojawił się obok mnie klepiąc moje ramię z uśmiechem na twarzy-A i jeszcze jedno, wisicie mi dziesięć dolców- Mark pojawił się obok mnie i razem patrzyliśmy na Daviego zmieszani. 
- To, się nie liczy! Cała grupa była przeciwko niemu.On by wygrał, gdyby był tylko on i mały facet, przecież wiesz! - Mark protestował, a ton jego głosu wzrastał nieznacznie z sekundy na sekundę.

- Założyliśmy się, że duży facet skończy na podłodze. Dziesięć dolarów, dajcie tatusiowi. - on po prostu otworzył dłoń do nas i śmiał się, wyraźnie rozbawiony. Przewróciłem oczami przed wyciągnięciem dolarów z mojego portfela. Mark był zdecydowany, aby mu go nie dawać, ale w końcu się poddał.

- Dobrze, Davie. Wygrałeś ten zakład. Ale musisz kupić popcorn. - ostrzegałem, a on tylko skinął głową, obdarzając nas ja-wygrałem-a wy-przegraliście wzrokiem. To nie wkurzyło mnie tym razem, może byłem w końcu przyzwyczajony do jego przesadzonego ego, kiedy coś wygrał. Tak, być może to było powodem.

Tak naprawdę nie zwracałem uwagi na sceny na ekranie, czy cokolwiek co było w filmie. Ktoś siedzący za mną po prostu nie mógł się zamknąć przez cały film, a Mark i Davie byli zbyt zajęci rzucaniem popcornu na staruszków dwa rzędy do przodu. Czasami myślę, że moi rodzice mieli rację, że oni są czasami zbyt dziecinni i zadałem sobie pytanie, dlaczego wciąż z nimi przebywam.

Po tym w końcu się skończyło, wyszliśmy z sali, oddając okulary 3D, a ja od razu sprawdziłem mój telefon, aby zobaczyć, jak wiele połączeń, otrzymałem w ciągu tych kilku godzin. Co ciekawe, nikt do mnie nie dzwonił, co było dość dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że zawsze ktoś mnie gdzieś potrzebował, żebym coś dla nich zrobił. Czasami był to facet ze szkoły, domagając się ostatniego zadania, jakie nauczyciel zadał lub jeden z moich przyjaciół, zapraszający mnie na jakiś dzień, w którym będę musiał zostać z najlepszym przyjacielem dziewczyny, którą starali się zaciągnąć do łóżka lub wiele innych głupich rzeczy, których nie mogłem wymienić.

- Hej, Haz! Czy możesz zwrócić uwagę na naszą rozmowę?- Mark szturchnął mnie i odwróciłem się gwałtownie, próbując przypomnieć sobie, o czym oni mówili, ale ja po prostu nie mogłem, bez znaczenia ile wysiłku zrobiłem.
- Człowieku, musisz przestać to robić. To irytujące.- przewrócił oczami i po prostu uniosłem jeden z kącików moich ust w uśmiechu.

- Jestem pewien, że para staruszków myśli, że jesteście o wiele bardziej denerwujący niż ja.- Davie tylko zachichotał, gdy Mark lekko uderzył mnie w ramię. Udałem, że mnie to zabolało.

- Ała!- sarkastyczny ton mojego głosu tylko sprawił, że ponownie przewrócił oczami, ignorując mnie, gdy Davie mówił o jakiejś imprezie, na którą chcieliby żebym przyszedł w najbliższy weekend, widocznie ich rodziców nie będzie, a oni mają cały dom dla siebie. To była jedna z zalet posiadania swojego własnego mieszkania, nie musiałem teraz czekać aby być sam - zwykle musiałem wyrzucać ludzi, bo najwyraźniej myśleli, że moje mieszkanie było jakimś klubem czy coś - ale przynajmniej mogłem być zupełnie sam kiedy wszyscy już wyszli.

Davie próbował mnie przekonać, aby pokazał się na tej imprezie, gdy nagle jakiś urzędnik pojawił się za nim i położył mu rękę na ramieniu, zwracając naszą uwagę. Czy zrobiliśmy coś złego? A przez my mam na myśli oni.

- Cześć chłopcy, jest ktoś z was, kto nagrywał walkę sprzed kilku godzin? - patrzył na nas przez chwilę, czekając na naszą reakcje, a ja pokręciłem przecząco głową.

-No to może ktoś inn..

- Tak. To ja. - Mark przerwał mi, biorąc telefon z kieszeni i przekazując go oficerowi. Kiedy zobaczył, że wpatruję się w niego, wzruszył ramionami, jakby to nie było nic wielkiego.

- Co? To było zabawne, a ja myślałam, że mam dobry dowód, aby przekonać Davie, że wygrałem zakład, a nie on.

- Myślałem, że pomagaliście temu facetowi.- ledwo wyszeptał, patrząc kącikiem oka w oczy oficera, który oglądał uważnie film.

- Davie był gotowy im pomóc, wszystko nagrałem.

- Przez cały czas przy tym byliście? - oficer wreszcie skupił swój wzrok na nas, pokiwałem głową a on przyjaźnie się uśmiechnął.

- Wspaniale. Potrzebuję trzech z was u mnie w biurze, musicie złożyć oświadczenia.

Oh wspaniale. To zajmie resztę naszego wieczoru.

--------------------------------------
Macie tu rozdział weekendowy. Kolejny za tydzień :)

czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdział 2 - Kristen

P.S. Kirsten i Scarlett to ta sama osoba. Ona ma dwa imienia, dowiecie się dlaczego w dalszej historii. Bądźcie cierpliwi.

 Tyler zawsze posiadał tą dziwną rzecz w swoim zachowaniu. Nie mógł znieść patrzenia na innego mężczyznę ( jego przyjaciele byli wyjątkami ) śmiejącego się ze mną, rozmawiającego ze mną, a nawet tylko patrzącego na mnie. Nie było to problemem dopóki nie dorósł, jego hormony nie zaczęły przejmować kontrolę nad jego ciałem i doprowadzały do go szaleństwa coraz łatwiej. Poza tym, powiem, że nie byłam tą „atrakcyjną dziewczyną” w tamtym wieku (z resztą wciąż nie jestem), ale ostatnie parę lat wiele zmieniły,
ale przez ostatnie kilka lat wszystko się zmieniło, mam na myśli jego zachowanie.

Ostatnie miesiące były najgorsze; wszystko wymykało się spod kontroli i naprawdę zaczynałam się bać.


Dlatego starałam się uniknąć większości tych wszystkich głupich spojrzeń tej małej grupki chłopaków w drugiej kolejce przed ladą. Cholera, czy Ci ludzie nie mogą po prostu  zamówić ciut szybciej? Dlaczego tak trudno wybrać wielkość popcornu do zjedzenia po wszystkim? Trzy pieprzone opcje, chłopie! Pięciolatek zrobiłby to szybciej. 
Tyler, jak się obawiałam, zauważył to. Jednego chłopaka w szczególności (ciemne włosy, zaczesane żelem na jeża, zielone oczy, blada twarz, ogromne różowe usta), który  wpatrywał się we mnie, jakbym była ostatnią szklanką zimnej wody, w te ekstremalnie gorące dni, kiedy jesteś spocony jak świnia i starasz się prawidłowo oddychać. Jeśli wiesz co mam na myśli, choć w to wątpię.
 Jego wzrok na mnie był taki pożądliwy. To stawało się coraz bardziej niekomfortowe. Nie tylko dlatego, że Tyler miał go na oku, ( co muszę stwierdzić było poważną sprawą, bo był coraz bardziej wkurzony), ale również dlatego, że ja dokładnie wiedziałam, co się dzieje w jego głowie. Nie byłam żadnym rodzajem medium, czy kimkolwiek kto czyta w ludzkich umysłach, ale nie trudno było się domyślić tych, wszystkich brudnych myśli przebiegających przez jego umysł, kiedy ten głupi uśmieszek gościł na jego ustach przez cały czas, osiągając taką intensywność w swoich oczach, że nawet ja byłam wkurzona.


Do cholery, za kogo on się uważał by patrzeć na mnie jak na jego sex zabawkę czy uosobienie jego najskrytszych fantazji?? Czemu wszyscy mężczyźni zawsze patrzyli się na mnie tak jak on i myśleli o tych niedojrzałych rzeczach i marzyli o tym jak to by było zabrać mnie do swojego domu? Nie wspomnę o tych nieudanych próbach flirtowania ze mną, czasami więcej niż jeden raz. Nie zauważali oni tego wielkiego i humorzastego mężczyzny stojącego po mojej lewej stronie? (tak, Tyler miał tą obsesję stawania po mojej lewej stronie. Nie byłam pewna czemu...może wierzył, że stoi bliżej mojego serca, może miał  inny niezrozumiały dla mnie powód).

 Za każdym razem tych paru niegrzecznych chłopców błogosławionych wielkim poziomem inteligencji kończyło z krwawiącymi nosami, ponieważ nie byli na tyle mądrzy by się zamknąć i uciec kiedy oczy Tylera zaczynały się czerwienić i jego pięści się zaciskały. Place wpijające się w jego własne dłonie tak mocno, że zostawiały po sobie ślady na skórze.

 Najwyraźniej oni lubią niebezpieczeństwo i na pewno nie obawiają się o swoje życie, bo jestem pewna, że Tyler ich dla mnie zabije. Mam na myśli przeze mnie.

Te zielone oczy ponownie na mnie patrzyły, ręce Tylera były mocniej zaciśnięte na moim przedramieniu. Zaczęło robić naprawdę poważnie.

Mimo, że on stał tu obok mnie  napięty, grupka chłopaków doskonale wiedziała, że dziewczyna, na którą patrzą, miała właściciela, wcale się tym nie przejmowali. Czarnowłosy facet szepnął coś do swoich przyjaciół, a zaraz po tym zrobił coś, czego nie powinien robić; podszedł do mnie.

 O kurwa! Odwróciłam się i starałam nie skupiać uwagi na chłopaku zmierzającym do nas i próbowałam też jak najlepiej odwrócić uwagę Tylera. Jego pięści  były wciąż zaciśnięte i przysięgam, że mogłam zobaczyć jego żyły wystające ze skóry. Były gotowe do wybuchu. Mogłam poczuć jak krew przepływa przez jego ciało. Doskonale wiedziałam, co się wydarzy. Ostrożnie złapałam dłoń Tylera - tą którą trzymał mnie za rękę tak mocno, że aż bolało -, rozluźniłam jego palce i pogładziłam je, splatając nasze ręce. Moja wolna ręka owinęła się wokół jego bioder, stanęłam na palcach, by pocałować go lekko w policzek, który aż płonął.

 - Tyler...- wyszeptałam, ale on w ogóle nie zwracał na mnie uwagi. Wątpię, czy on chociaż zauważył, że już mnie nie trzyma. Jego oczy były takie ciemne, kiedy patrzył na chłopaka, który ciągle powoli się do mnie zbliżał.

Starałam się jak najlepiej pozostać blisko ciała Tylera i powiadomić tego głupiego, czarnowłosego faceta, że mam chłopaka. Jednak jego to nie interesowało. Czy ja wyglądam jak dziwka, czy co?

Ten cholerny, drugi chłopak przyszedł i Tyler odepchnął mnie z dala od siebie, przez cały czas czekał, a ogień wciąż grał w jego oczach.

-Hej, ty, piękna laseczko. Próbujesz drażnić mnie razem z tym wielkim tutaj? - poklepał pierś Tylera, patrząc na mnie figlarnie. Ja naprawdę nie rozumiem, dlaczego nie był jeszcze na podłodze, prosząc o szybką pomoc. Dlaczego Tyler czeka tak długo? - On nie wydaje się odpowiednim ciebie, piękna? - tym razem złapał mnie za nadgarstek, ale ja nic sobie nie robiłam z jego uścisku, spojrzałam tylko głęboko w jego oczy z moim najlepszym co-ty-właściwie-do-mnie-pieprzysz spojrzeniem. Oh, powinien za to przeprosić.


Tyler zaśmiał się i ruszył swoją głową z jednej do drugiej strony, oddając dźwięk pękanych kości jego szyi. To zawsze sprawiało, że przechodził przeze mnie dreszcz i przyznaję, to nie było miłe uczucie. Nie po tym kiedy nauczyłam się, co przychodziło zaraz po tym ruchu.

„Zabawny chłopiec, ale ona jest moja.” I to było wszystko co powiedział przed chwyceniem zielonookiego za szyje i wykierowaniem swojej pięści w jego twarz by trafić go prosto w nos. Chłopak skończył krwawiąc (Tyler miał wystarczająco dużo czasu by nauczyć się jak zrobić to przy jednym uderzeniu) ale, zaskakująco, on nie uciekł, ani nie spojrzał na Tylera jakby był wystraszony na śmierć. On… się zaśmiał? Co do diabła on robił?

 Wtedy właśnie wszyscy już na nas patrzyli, ale nie czułam się w ogóle zażenowana. Byłam po prostu do tego zbyt przyzwyczajona. Prawdopodobnie nie do tego, co miało nadejść.

Facet (chudy i bezużyteczny w porównaniu do Tylera) uderzył  go z powrotem, a to wyglądał jakby Tyler był dręczony przez muchy. Jego uśmiech rósł i wydawał się w pełni rozbawiony, choć nadal cholernie wkurzony. Całkowicie tracił kontrolę, a ja wiedziałam, że to gra dla niego. On nie przestanie dopóki jego przeciwnik nie przyzna się, że przegrał.

Mniej niż sekundę później Tyler skoczył na faceta z kolanami po obydwóch stronach jego talii, a jego pięść była dosłownie na twarzy czarnowłosego chłopaka. On nie miał litości czy poczucia winy. Miał zamiar zabić tego faceta.

-Tyler-krzyknęłam i podbiegłam w jego kierunku, próbując z całej mojej siły aby odciągnąć go od tego chłopaka.-Tyler! Wystarczy. Zostaw go!- nie słuchał mnie i oczywiście nie byłam nawet wystarczająco silna, aby chociaż poruszyć palcem. A to, że ranny chłopak wciąż się śmiał tylko bardziej wkurzało Tylera.

-Taką zmartwioną dziwkę tu masz, co?- zażartował, przysięgam, że chciałam go uderzyć, ale wiedziałam jak to się skończy. Najwyraźniej Tyler zapomniał.

-Przestań Tyler! To nie jest tego warte!- próbowałam jeszcze raz, ale był zbyt pochłonięty tą "grą".

-Zamknij się i zostaw mnie w spokoju!- zatrzymał się na chwilę, by móc użyć siły przeciwko mnie, popychając mnie na kilka poplamionych stolików wokół pokoju. Jedyne, co słyszałam to dźwięk mojej głowy uderzającej o coś twardego i przez chwilę czułam się całkowicie oszołomiona. Moje ciało było zdrętwiałe i nie mogłam znieść bólu w tyle mojej głowy.

Do tej pory, każda osoba zdecydowała się przesunąć i zrobić coś z trwającą walką. Trochę za późno, dranie, nie sądzicie?

Grupka chłopców, która przyszła z czarnowłosym podeszła do bijących się i odepchnęła Tylera, odwdzięczając się mu za to co zrobił ich koledze. Czemu nikt nic nie robi? Jest ich prawdopodobnie pięciu przeciwko jednemu i nawet jeżeli Tyler był  bardzo silny, nie był w stanie pokonać pięciu na raz!

 Spróbowałam się podnieść, ale moja głowa bolała jak cholera i ledwo mogłam utrzymać rękę na niej. Przez następne parę minut ci chłopcy bili Tylera dopóki ten nie mógł się już ruszyć i dopiero wtedy przyszła ochrona. Około dziewięciu czy dziesięciu mężczyzn w mundurach podbiegło do chłopców i złapało ich za nadgarstki, zakuło w kajdanki i wyprowadziło z kina. O boże tylko nie to!

 
 Opierając się o kolumnę obok mnie, udało mi się wstać, jedna z moich rąk trzymała moje ramię, które również zaczęło mnie boleć. Moje stopy były wciąż zdrętwiałe i to było trochę trudne, by utrzymać moją wagę w tym momencie, ale musiałam coś zrobić. Wiec zagubiona we własnych obawach nawet nie zauważyłam kiedy moje nogi nawaliły i upadłam, nie uderzając ziemi, tylko dlatego ze para rąk mnie złapała.

 -Ej, hej. Nie przemęczaj się. Musisz udać się do szpitala.- facet spojrzał na mnie ze zmartwionym uśmiechem, a jego ramiona wciąż wspierały całe, moje ciało.

-Przykro mi, ale nie mam na to czasu.- mruknęłam, zanim spróbowałam jeszcze raz wstać i ponownie upadłam, czując jego ręce na moich plecach.

-Poważnie musisz iść do szpitala, ty krwawisz.- moja ręka od razu powędrowała z tyłu mojej głowy, a ja zrozumiałam, że była cała czerwona i mokra, przez pojedynczą sekundę przełknęłam gule w gardle i obawiałam się tego, co może się ze mną stać. Ale to uczucie szybko przeminęło. Miałam dużo więcej ważniejszych rzeczy do zrobienia przed zadbaniem o to. To zdecydowanie mogło poczekać.

Starałam się poruszyć, ale facet trzymał mnie przy sobie mocno i sprawił, że owinęłam swoje ręce wokół jego ramion, więc mogłam mieć podparcie, by chodzić bez upadku.

-Naprawdę, mogę iść do szpitala później. Teraz pozwól mi odejść.- nie pytałam go, czy to zrobi. To był rozkaz, ale mój głos był tak słaby, że nie sądzę, żeby to brzmiało tak, jak powinno. Chłopak nie raczył mi nawet odpowiedzieć; po prostu odszedł i wkrótce (nie mam pojęcia jak) byłam wewnątrz  karetki.

I doskonale wiedziałam, co będzie, jeśli nie pójdę po Tylera w tym samym momencie, ale zanim mogłam zaprotestować, poczułam się całkowicie słaba. Ludzie zaczęli krzyczeć wokół mnie, bo zdaje się, że straciłam zbyt dużo krwi i w każdej chwili mogłam zemdleć.

środa, 25 grudnia 2013

Rozdział 1 - Harry ( Prolog )

                                                                     Harry

To nie  tak, że powinienem się w niej zakochać. Myślę, że to dość oczywiste, że nie powinienem. A jednak.
 To było zupełnie nieuniknione po czasie spędzonym wspólnie; albo powinienem chyba powiedzieć, że raz musiałem ją zmusić, aby ze mną została, zupełnie wbrew jej woli. Chociaż nadal uważam że jej się to podobało. Ona nawet zaśmiała się kilka razy a jej oczy błyszczały, tak myślę. To nie jest tylko moja wina, właściwie nie wiem jak to się stało, i na pewno nie byłem gotowy na taką dziewczynę jak ona. Nie była łatwa i prawdopodobnie nigdy nie będzie, ale jest wiele powodów dla których jest jaka jest.

 Nigdy nawet nie sądziłem, że uda mi się ją zmienić. Nie robiłem tego aż do teraz i nie zrobię tego więcej; przynajmniej nie w najbliższym czasie. Raz popełniłem błąd próby zmienienia jej, i nie skończyło się to dobrze. Żadna z prób nie była zupełnie szczera. Prawdopodobnie po prostu wierzyłem, że mogłem odsunąć tą złą stronę daleko w tył tak, aby lepsza była na pierwszym planie.

 Myliłem się.

 To znaczy, tak, były te chwile, ale to było tak rzadkie iż zaczynam się zastanawiać czy one naprawdę istniały. Czasami po prostu myślę, że to był sen, kilka dobrych rzeczy, no wiecie ? Nie czuje się dobrze kiedy o tym myślę, ale czuję się też źle wiedząc, że nie mogę zrobić nic dla osoby, na której mi najbardziej zależy. Zdradzę wam, że to straszne uczucie.
Byłem tak naiwny, aby uwierzyć że mogę coś faktycznie dla niej zrobić. Cóż, ja tylko upadłem dla tej irytującej i upartej dziewczyny, straciłem czas, mój sen, mój umysł, moją racjonalność i za co? Nic, tylko kilka napojów i śmiech w nocy, a następnie szybkie przeprosiny w odległości kilku kroków prowadzących do drzwi.

Wciąż nie mogę przestań myśleć o tym złamanym uśmiechu, o tym że nigdy nie dostrzegę jej oczu, tych oszałamiających niebieskich oczu. Nie mogę przestać myśleć o tym jak delikatna jest jej skóra, o wszystkich sporadycznych momentach kiedy pozwalała mi dotykać ją. Przypuszczam, że to mrowienie które miałem to tylko głupie uczucie, rzeczywiście dało mi dużo do myślenia. Powinniśmy być razem, ale nie powinniśmy. To krystalicznie jasne.

Od samego początku mnie ostrzegała. Mówiła mi, że nie powinienem się do niej zbliżać ani zaczynać się nią interesować. Ale to zrobiłem i teraz chce sobie za to dać w twarz. Chociaż i tak wiem, że bolałoby to dużo mniej niż świadomość, że nie mogę jej mieć i od tego, że żyła swoim życiem tak jakbym nie był jego częścią, nawet małą.  Prawda jest taka: ją to nie obchodzi. Nie obchodziło i obchodzić nie będzie. W głębi duszy to wiedziałem. Ale ja po prostu mógłbym  zrobić cokolwiek , aby to zmienić. Potrzebowałem jej tak bardzo, i myślałem że mogę sprawić że coś do mnie poczuje. Prawdę mówią, może jeśli spotkałbym ją wcześniej, coś mogłoby się wydarzyć, ale nie spotkałem, i pozostałem nalegając na coś , co prowadziło donikąd.


Ale cholera, chciałbym móc opleść ją swoimi ramionami i przytulać ją każdej nocy przed snem. Chciałbym całować jej usta i śpiewać dla niej miłosne piosenki za każdym razem, gdy ona będzie smutna, przygnębiona (Boże, wiem jak często się tak czuje ). Chciałbym móc budzić ją pocałunkami i łaskotać tylko po to, by zobaczyć ją uśmiechającą się. Przynajmniej chciałbym umieć nienawidzić ją za wszystko, przez co musiałem dla niej przejść, ale po prostu nie mogę. Nie mogę myśleć o niej i być złym w tym samym momencie, nie mogę czuć się źle za spędzanie dużej ilości mojego czasu przy niej, nie żałuję dnia kiedy ja poznałem, ponieważ wciąż mam nadzieje, że będę ją miał. Rozsądna strona mnie mówi, że to się nie stanie, tak jak dziewięćdziesiąt dziewięć procent mojego złamanego serca, ale ten jeden procent sprawia ze chce ją mieć i być z nią bardziej niż mógłbym być z kimkolwiek wcześniej. 

Po prostu czuję  to tak intensywnie  gdy uświadamiasz sobie, że nie umiesz przestać brnąć w to dalej, to coraz bardziej się w tobie zagłębia każdego dnia. Zakochałem się. I wariuję. Moje życie nie ma znaczenia; wszystkie plany na przyszłość, wszystkie rzeczy, które chciałem zrobić, studiować, osiągnąć, nie mają znaczenia. Potrzebuję jej. Nie mogę zaprzeczyć. Próbowałem okłamywać siebie, ale za każdym razem gdy patrzyłem w lustro, widziałem pustkę w moich oczach, wszystko przez nią.  I nawet jeśli mam inne opcje , chciałbym prawdopodobnie trzymać się tego bólu i rozmyślać o niej w każdej wolnej sekundzie mojego życia, ponieważ jestem tak do tego uczucia przywiązany, że nie mogę pozwolić mu odejść. Nie czułem się tak jak teraz bardzo długo , i to sprawia że potrzebuję tego bólu by wiedzieć że żyję. Ona sprawia że znów czuję że jestem żywy. Ta buntownicza i nieustraszona dziewczyna sprawia że coś czuję. Jednak najgorsze uczucie prawdopodobnie mogę poczuć nadal.

Nie zmienię jej zdania. I wątpię że zawsze będę chciał sprawić by była moja ale jeśli czucie bólu jest jedynym sposobem aby zatrzymać ją w swoim życiu. Zrobię to.

Nie jestem dla niej. Oczywiście że nie jestem. I wszyscy dookoła mnie to wiedzą. Ale ich to nie obchodzi, nie wydają się rozumieć czegokolwiek co się ze mną dzieje. Nie oferują mi pomocy, oni chcą tylko udawać że ona nie istniała. Ponieważ wszystko co chcą zrobić to sprawić bym uwierzył że ona była pomyłką, że była częścią mojego życia która nigdy nie powinna istnieć. Oni chcą uwierzyć we wszystkie rzeczy które przez nią przeszedłem , albowiem one nigdy nie istniały. I chcąc czy nie chcąc nie mogę pozwolić temu odejść, nie mogę zostawić tego za sobą. Dlaczego ? Ponieważ chciałem ją. Potrzebowałem jej. Potrzebowałem Scarlett. Chciałem zakochać się w niej.
A może chciałem się tylko zakochać...

--------------------------------------
Heeej :)
A więc jest to tłumaczenie ( oczywiście za zgodą ) FF pt : "Damaged"
Będziemy tłumaczyły dla was te opowiadanie.
Mam nadzieje że pojawi się tu kilka komentarzy.
Zapraszamy również na naszego drugiego bloga ( Dark Louis )
Mam nadzieje że spodoba wam się ten FF :)
Miłego czytania *_*
Marysia i Martyna  - MM hahaha :D